Czasami czytając naszą publicystykę, można odnieść wrażenie, że pierwszą (i jedyną!) zbrodnią przeciwko Polakom, jakiej dokonali Sowieci, był Katyń. Jest to pogląd fałszywy. Bolszewicy mordowali bowiem naszych rodaków od pierwszego dnia swojej chorej rewolucji. Zawsze byliśmy dla nich wrogiem, którego należy ujarzmić i sterroryzować. A jego elity wymordować.
Polscy inteligenci, kupcy, oficerowie, księża i działacze społeczni – których w 1917 r. było w Rosji bardzo wielu – poszli pod nóż, gdy tylko Lenin przejął władzę. Wystarczy przejrzeć stare roczniki „Izwiestii”, aby na publikowanych w tej gazecie listach śmierci zobaczyć długie rzędy nazwisk kończących się na „-ski” i„-wicz”.
Wyjątkowo drastyczne prześladowania spadły na polskich ziemian. Już w 1917 r. bolszewiccy agitatorzy podburzyli włościan do pogromów polskich dworów na Litwie i Rusi. Dwory były niszczone, bezcenne księgozbiory i dzieła sztuki dewastowane, bydło zarzynane, a ludzie – bestialsko mordowani. W przejmujący sposób przedstawiła to w „Pożodze” Zofia Kossak-Szczucka.
Bolszewicy mordowali wziętych do niewoli żołnierzy polskich jednostek utworzonych na terenie Rosji – Korpusu gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego lub 5. Dywizji Syberyjskiej. Wyłupywano im oczy, zdzierano z nich pasy skóry, trupom wkładano do ust odcięte genitalia. W 1918 r. Lew Trocki wydał rozkaz wyłapywania i rozstrzeliwania bez sądu Polaków próbujących przedostać się do polskich formacji wojskowych formujących się w rejonie Murmańska.
Wymieniać by tak jeszcze można długo. Ukoronowaniem tej kampanii mordów i prześladowań był jednak bez wątpienia najazd 1920 r. Mało kto wie, że w wykonaniu bolszewików była to wojna o charakterze ludobójczym. Czerwoni, wdzierając się w głąb Polski, pozostawiali za sobą krwawy ślad. Pomordowanych cywili i jeńców, zgwałcone kobiety, spalone i rozgrabione miasta.
Ten numer „Historii Do Rzeczy” postanowiliśmy poświęcić tym zbrodniom i ich ofiarom. Nie wolno nam bowiem zapomnieć o ludziach, którzy zostali zgładzeni tylko dlatego, że byli Polakami.