Jeśli komuś wydaje się przy okazji sporu o skład Trybunału Konstytucyjnego, że poziom głupoty przejawianej przez co niektórych polskich polityków czy dziennikarzy sięgnął dna, to obiektywnie trzeba zauważyć, że w żadnym razie nie mówimy o dnie unijnym. Zgodnie z decyzją podjętą na początku tygodnia przez Komisję Europejską, przeprowadzenie analizy polskiej polityki spójności - w zakresie roli administracji w polityce zatrudnienia, zapobiegania ubóstwu, zrównoważonego rozwoju, etc. - zlecono bowiem węgierskiej firmie Altus Zrt. Cena przygotowania audytu określona została na sumę ok. 400 tysięcy Euro.
Cóż w tym takiego zdumiewającego? Otóż właścicielem firmy Altus Zrt. jest były premier Węgier Ferenc Gyurcsány. W młodości szef Komunistycznego Związku Młodzieży, który po 1989 roku stał się w ekspresowym tempie jednym z najbogatszych ludzi na Węgrzech. Ten sam, który przed kilku laty raportował na zamkniętym spotkaniu przebieg kampanii wyborczej często używając słów powszechnie uważanych za obraźliwe, Węgry charakteryzując jako kraj "pełen k...stwa", przyznając o sobie i partyjnych kolegach: "kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem". Polityk, który sam prowadził tak udaną politykę, że doprowadził budżet państwa do zapaści, a kraj - na skraj bankructwa.
Dyrektorem wykonawczym w Altus Zrt. jest z kolei żona Gyurcsánya - Klára, z domu Dobrev. Zbieżność nazwisk z jednym z najbardziej wpływowych rodzinnych klanów w służbach specjalnych komunistycznej Bułgarii - nie jest przypadkowa.
Jakby tego było mało, Altus Zrt., oraz spółki z nim pokrewne, zostały przez Komisję Europejską uznane za najlepiej merytorycznie przygotowane dla przeprowadzenia oceny państw aspirujących do UE, jak Macedonia czy Gruzja, który to gest Unii państwa te z pewnością właściwie odczytają. Honorarium dla konsorcjum Altusa Zrt: 5 mln Euro (łącznie, do 2020 roku).