Sprawa sięga roku 2010 kiedy to Sąd Najwyższy wydał wyrok ws. budynku przy ul. Marymonckiej 49. Spór toczył się pomiędzy faktycznymi spadkobiercami a lokatorami kamienicy. Mieszkańcy wskazywali wówczas, iż to miasto jest właścicielem budynku i to w jego gestii jest administrowanie nim.
Stołeczny ratusz w 2005 roku potwierdził jeszcze, że nieruchomość została przejęta przez spadkobierców zgodnie z prawem. Innego zdania był jednak Sąd Najwyższy, który pięć lat później temu zaprzeczył. Powodem takiego wyroku był fakt, iż nikt nie wzruszył decyzji komunalizacyjnej, które z reguły wydawano na początku lat 90. XX wieku i które stanowiły potwierdzenie przejęcia danego majątku przez samorząd terytorialny.
Decyzja Sądu Najwyższego została jednak zignorowana przez prezydent Warszawy. Do ratusza trafiło w tej sprawie dziewięć pism od mieszkańców budynku przy ul. Marymonckiej 49. Część z nich pozostała w ogóle bez odpowiedzi, inne zbyto lakonicznymi odpowiedziami.
"Sprawa Marymonckiej 49 ma charakter uniwersalny" – czytamy na łamach "DGP". "Prezydent miasta wydała bowiem w 2008 r. zarządzenie, które wskazywało podległym jej urzędnikom, co powinni sprawdzać przy wydawaniu nieruchomości. Mowy o decyzji komunalizacyjnej w tym zarządzeniu nie ma" – podkreśla gazeta, która dodaje, że w 2010 r. zarządzenie więc powinno zostać zmienione w taki sposób, aby urzędnicy sprawdzali również to, czy nadal nie ma decyzji komunalizacyjnej w obrocie. A jeśli jest – by odmawiali przekazania budynku, jako że bez wątpienia nie stanowi on własności wnioskodawców. "Zarządzenie jednak zmienione nie zostało" – donosi "DGP".
"Gdyby tylko Hanna Gronkiewicz-Waltz wraz z podległymi jej urzędnikami zaczęli powoływać się na wyrok SN z 2010 r., w wielu przypadkach majątek pozostałby w rękach miasta. Tak się jednak nie stało" – podkreśla gazeta.