"Solidna nauka w przyjaznej atmosferze!" – takim hasłem warszawskie LXXXIII LO im. Emiliana Konopczyńskiego przyciąga stołecznych nastolatków. I – jak wynika z ogólnopolskiego rankingu szkół średnich – nie jest to zwykły slogan. Choć szkoła nie może pochwalić się tabunem olimpijczyków, konsekwentnie wspina się zarówno w warszawskich, jak i ogólnopolskich zestawieniach, ostatecznie zajmując w tym roku – najwyższe w swojej historii 255. w Polsce i 53. miejsce w Warszawie. Szkoła chwali się, że uczniowie "cenią sobie w niej dobrą atmosferę, poziom wymagań dostosowany do możliwości ucznia i poczucie bezpieczeństwa".
Co więcej, nastolatkowie uczęszczający do LO Konopczyńskiego, w większości mają "stawiać na pierwszym miejscu tradycyjne wartości: rodzinę, przyjaźń miłość i zdrowie". Jeśli zajrzeć nieco głębiej, okazuje się, że za nauką idą także pewne konkretne wartości, które uczniowie powinni wynieść po kilku latach kształcenia. Rodzice, decydujący się posłać swoje dzieci do tej placówki otrzymują także prospekt, z którego jasno wynika, że tak zwany "modelowy absolwent", powinien m.in. wynieść z niej wiedzę "wystarczającą dla założenia rodziny oraz informacje na temat życia intymnego, małżeństwa i rodzicielstwa".
A potem nagle przychodzi wrzesień i…
Rodzice w Konopczyńskim otrzymują tak zwany "plan działań wychowawczo-profilaktycznych". To standard, od kiedy w każdej placówce, organizowane są zajęcia dodatkowe. Dzieje się tak na podstawie przepisów ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe, a także Karty Nauczyciela oraz rozporządzeń ministra edukacji i nauki, w szczególności z 3 lutego 2021 r. w sprawie organizacji publicznych szkół i przedszkoli. Warto tu dodać, że o tematyce i organizacji zajęć decyduje przede wszystkim dyrektor szkoły, potem rada pedagogiczna i rada rodziców, a zatwierdza go organ prowadzący, czyli najczęściej gmina lub powiat, który odpowiada również za finansowanie zajęć.
W LO Konopczyńskiego dowiedzieli się właśnie z takiego planu, że ich dzieci będą uczone chociażby technik skutecznego uczenia się, radzenia sobie ze stresem. Będą także zajęcia z doradztwa zawodowego czy profilaktyki przemocy rówieśniczej. Jakby "przy okazji", gdzieś na końcu wspomnianego planu napisane zostało, że nastolatkowie klas pierwszych i drugich przez kilka miesięcy będą uczyć się profilaktyki HIV/AIDS/STI. I tu warto zwrócić uwagę na to, kto zajęcia ma poprowadzić. A w przypadku stołecznego LO Konopczyńskiego wybór padł na Grupę Trenerską "Klamka" (GT "Klamka").
Twarda ideologia LGBT, promocja męskiego homoseksualizmu i męskich prostytutek przebranych za kobiety
Pod płaszczykiem nic nie znaczącej nazwy kryje się środowisko osób, których postawy, światopogląd czy promowane wartości, już na pierwszy rzut oka można określić dość jednoznacznie. Jeśli poszukać głębiej, obraz dopełniają wątpliwej jakości kampanie społeczne realizowane przez założyciela GT "Klamka" Roberta Łukasika, w których pojawiają takie hasła jak: "Nie musisz wszystkich informować o swoim zakażeniu HIV. Ciesz się życiem". Kontrowersyjne? Z pewnością nie aż tak, jak działalność samego prezesa, tytułującego się edukatorem i trenerem współpracującym z osobami w każdym wieku, także z dziećmi, który w ogólnodostępnych wypowiedziach twierdzi, że "najbardziej ryzykowne zachowanie to seks analny w roli pasywnej bez zabezpieczenia prezerwatywą i ze spuszczeniem się".
Czy w stolicy naprawdę nie ma pedagoga, który mógłby zająć się tym tematem w sposób profesjonalny, bez ideologicznych podtekstów? Czy młodzież, która – jak sama szkoła przyznaje – większość wolnego czasu spędza w sieci, powinna być wystawiana na kontakt z osobą budzącą tyle kontrowersji? Mowa o kimś, kto publicznie chwali się swoją orientacją, kto w rozmowach o seksualności posługuje się językiem tak wulgarnym, że trudno go powtarzać, a jednocześnie prowadzi klub nocny, w którym główną atrakcją są erotyczne występy mężczyzn przebierających się za kobiety i zwierzęta. Czy naprawdę to właśnie taka osoba ma być stawiana nastolatkom jako autorytet i zapraszana do szkół? Rodzice, którzy zgłosili się do naszej redakcji uważają, że nie.
Misjonarz od wszystkiego. Edukuje, "pomaga szukać tożsamości płciowej" a w wolnych chwilach prowadzi klub nocny dla gejów
Łukasik kolekcjonuje funkcje: prezes, przewodniczący, wspólnik – co najmniej cztery podmioty w KRS. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich jest zaangażowanie w działania na rzecz osób żyjących z HIV/AIDS. Sam Łukasik mówi o swojej działalności: – Robimy bardzo dużo i szeroko (…) czasami myślę, że robimy zbyt szeroko. Z opisów prowadzonych przez niego aktywności wynika, że "tworzy alternatywne środowiska rówieśnicze, w których młodzież może rozwijać się w atmosferze akceptacji i otwartości", chwali się także, że zajmuje się "wspieraniem młodych osób w procesie określania własnej tożsamości".
Założyciel GT "Klamka" to postać szczególnie znana w środowisku LGBT, w którym uznawany jest za autorytet w sprawach związanych z AIDS. Jest znany w mediach, zwłaszcza w Internecie. Chętnie udziela wywiadów, które można znaleźć w sieci. Lubi opowiadać w nich o sobie samym, zwłaszcza w kontekście zarażenia się wirusem HIV. W jednej z rozmów, w przypływie szczerości oskarżył nawet swojego byłego partnera o zatajenie, w konsekwencji zakażenie wirusem HIV. Chwali się też imprezowaniem, piciem alkoholu – oczywiście w lokalach przyjaznych gejom. Warto tu przywołać fakt, że chociażby w 2021 roku, w ramach jednego ze stowarzyszeń pobrał od instytucji finansowanej ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego – Mazowieckiego Centrum Polityki Społecznej – dotację na organizowanie zajęć dot. przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
W mediach Łukasik chętnie wypowiada się na temat seksu, wchodząc przy okazji w kontrowersyjne szczegóły. – Seks oralny to zachowanie minimalnego ryzyka, choć jeśli dochodzi do wytrysku w usta, ryzyko rośnie – tłumaczy w jednej z takich rozmów, której tematem przewodnim było pytanie: "Czy podczas obciągania można zarazić się HIV?". Czy naprawdę takich wypowiedzi oczekujemy od edukatora? On sam z pewnością jest przekonany, że tak.
Ekspert od "satysfakcjonującego życia uczuciowego" młodzieży
Świadczy o tym m.in. opublikowany w 2020 roku na łamach "Pulsu Medycyny" jego autorski tekst pt. "Młodzieży brakuje podstawowej wiedzy o zdrowiu seksualnym". Założyciel "Klamki" pokusił się w nim o autorską, niepopartą żadnymi danymi źródłowymi diagnozę polskiej młodzieży, a dokładniej rzecz ujmując – jej stanu wiedzy na tematy związane z seksem. Zdiagnozował m.in. nierzetelność i brak wiedzy nauczycieli oraz nieumiejętność podjęcia przez nich rozmów o seksie z młodzieżą.
"Z mojego doświadczenia wynika, że młodzieży brakuje przede wszystkim podstawowej wiedzy o procesach zachodzących w ich ciałach podczas okresu dojrzewania (..) Niewiedza może przełożyć się na brak akceptacji własnego ciała, a konsekwencją tego mogą być dysfunkcje seksualne i zaburzenia depresyjne" – pisze Łukasik. "Młodzi ludzie, którzy rozpoczynają życie seksualne i chcą zbudować satysfakcjonującą relację uczuciową, muszą wiedzieć o różnych formach aktywności w tej sferze [seksualnej – red.]. Jest to ważne choćby dlatego, by potrafili rozróżnić bezpieczne i ryzykowne formy aktywności seksualnej" – dodaje.
Łukasik, jako samozwańczy ekspert ds. komunikowania młodzieży o seksie, lubi krytykować także oficjalne kampanie. Z oburzeniem wypowiadał się m.in. na temat kampanii sprzed czterech lat "Czy wiesz, że…", której celem było podniesienie poziomu wiedzy na temat wirusa HIV poprzez obalanie najpopularniejszych mitów w tym temacie. Tymczasem edukator warszawskiej młodzieży twierdzi, że akcja była zła, bo nie mówiła wprost o seksie oraz o tak zwanym PeEP-ie, czyli przedekspozycyjnej profilaktyce HIV, polegającej na przyjmowaniu leków antyretrowirusowych przez osoby zdrowe "w razie czego". Problem w tym, że poza krytyką niewiele ma do zaproponowania, poza tym, aby nie "dzielić z nikim sprzętu do podawania narkotyków albo sterydów".
Szkoła nie odpowiada, kuratorium także milczy
Nic dziwnego, że świadomi, odpowiedzialni rodzice, którzy posłali swoje dzieci do "dobrej szkoły" nie chcą, by uczestniczyły w zajęciach prowadzonych przez ludzi związanych ze środowiskiem kogoś takiego, jak Robert Łukasik. Trudno dziwić się im, że obawiają się, że zamiast rzetelnej wiedzy, szkoła zafunduje im wielomiesięczne pranie mózgów pod skrzydłami osób tak chętnie promujących ideologię LGBT i – co tu dużo mówić – wulgarny, zboczony, niemający nic wspólnego z życiem uczuciowym nastolatków seks rodem z filmów porno.
Nie można w końcu nie mieć obaw, że cała nauka o profilaktyce HIV, AIDS czy innych chorób przenoszonych drogą płciową zostanie sprowadzona do promowanych już teraz przez to środowisko haseł, odnoszących się do przyjmowania środków chemicznych zapobiegających zakażeniu czy listy odpowiednich trików do zastosowania podczas aktów seksualnych.
Ostatecznie, nawet jeśli zajęcia w szkole odbędą się zgodnie z zaakceptowanym przez dyrekcję programem, nie należy łudzić się, że młodzież na własną rękę nie dotrze do treści, wypowiedzi czy zdjęć promowanych przez osoby związane z GT "Klamka" poza szkołą. A jak można sprawdzić, sam jej założyciel nie stara się ich nawet w żaden sposób selekcjonować, co dopiero ukryć.
Przygotowując niniejszy tekst, portal DoRzeczy.pl zwrócił się w ubiegłym tygodniu z pytaniami dotyczącymi opisanych zajęć zarówno do szkoły, w których zajęcia mają się odbywać, czyli do LXXXIII LO im. Emiliana Konopczyńskiego, jak i do Kuratorium Oświaty w Warszawie. Do momentu publikacji artykułu, nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Jeśli tylko do nas napłyną, od razu je zamieścimy. Sprawę będziemy monitorować.
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
