Oczywiście, Tusk wielokrotnie dawał sygnały, że nie pozwoli by jego podopiecznemu włos spadł z głowy – coś o tym mogą powiedzieć uczestnicy targów zbrojeniówki, na których facet z takimi zarzutami, ale i takimi znajomościami, brylował i załatwiał wielomilionowe biznesy jak gdyby nigdy nic. Ale że tak bezczelnie? Że na banknotach znalezionych u niego w schowkach porobionych w meblach nie ma odcisków palców, więc mu te cztery miliony ktoś podrzucił, i po co drążyć temat? Tak to jeszcze żaden złodziej, a wszak było ich w ostatnich latach niemało, nie zakpił sobie z ludzi w żywe oczy: wymiana prokuratora na panią Ceregrę-Dmoch z antypisowskiego stowarzyszenia „Lex Super Omnia” (koledzy dziennikarze mówią, że już wiele spraw w służbie partii poumarzała, więc minister Żurek, a właściwie jeszcze Bodnar, rzucił na odcinek sprawdzone kadry), zamiast sędziego – asesor… A właściwie przecież neo-asesor bo rekomendowany przez tę samą KRS, której rządzący gang nie uznaje. To osobny przyczynek do bezmiaru obłudy tegoż gangu, dla którego sędziowie raz są neosędziami, a kiedy indziej (na przykład jak zasądzą Żurkowi odszkodowanie od banku) jednak są sędziami, ta sama izba Sądu Najwyższego raz jest izbą i jej orzeczenia się liczą, raz nie jest i jej orzeczenia są „niebyłe”… KRS też niby nie ma, ale jak pan Kropiwnicki czy pani Gasiuk-Pihowicz z tej „nieistniejącej” KRS przytulają po 170 tysi rocznie (na waciki, o czym tu gadać), to jednak jest.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

