Za sprawą "Beetlejuice" teatr Syrena zafundował warszawskim teatromanom – tym zorientowanym na gatunki muzyczne – mocne wejście w sezon.
Pisanie recenzji ze spektaklu, który sprzedał się na pniu, gdzie z biletami trzeba czekać do wiosny, to dla krytyka nietypowa sytuacja. Ale sam przypadek Syreny pod dyrekcją Jacka Mikołajczyka jest dość nietypowy. Trzeba nieco cofnąć się w czasie, do roku 2018. Wtedy to na tę scenę wkroczyła "Rodzina Addamsów", musical Andrew Lippy, w tłumaczeniu i reżyserii dzisiejszego dyrektora. Syrena kojarzyła się wówczas, nie wchodząc w szczegóły, z niekoniecznie najwyższego lotu produkcjami estradowymi albo próbami ścigania się z "poważnymi" teatrami za czasów dyrekcji Wojciecha Malajkata.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
