– Uważam, że to jest sekta, tylko w rozmowach z osobami, które jeszcze wierzą bardzo w to, staram się unikać tego określenia, bo na hasło "sekta" oni się bardzo spinają i od razu wszelkie argumenty upadają. Uważam, że wyszłam z sekty – mówiła kobieta.
Na pytanie o relacje z rodziną, pani Sara odpowiedziała, że z częścią swoich bliskich ma kontakt, ale nie może o tym mówić z powodu nieprzyjemności, jakie mogą ich spotkać z jej powodu. Tłumaczyła, że decyzję o opuszczeniu wspólnoty pomógł jej podjąć mąż.
Była świadek Jehowy powiedziała, że członkowie organizacji wzajemnie się kontrolą. Na liście niedozwolonych czynności są np.kontakty z osobami wykluczonymi, palenie papierosów, głosowanie w wyborach, a nawet rozmowy o polityce.
Pytana, czy to prawda, że wspólnota nie zmusza nikogo, by do niej należeć, Andrychiewicz potwierdziła, przyznając jednocześnie, że "nie znała wówczas innego życia i od urodzenia była przekonana, że to jedyna słuszna wizja na to, jak żyć".
Drugi gość programu, Tomasz Smolarek, także były świadek Jehowy, powiedział, że przed tą wspólnotą należy ostrzegać ludzi.