Ciężkie buty, zimne twarze, / Zimne oczy, pewny krok, / Łyse głowy, tatuaże [...]” – tak w połowie lat 90. w jednym z utworów charakteryzował narodową i nacjonalistyczną młodzież kultowy wówczas w tym środowisku rockowy zespół Legion. Ubierający się w lotnicze kurtki flyersy, ciężkie martensy, piaskowe koszule, wzorujący się na bohaterach pełnych przemocy filmów typu „Romper Stomper” (z genialną rolą Russella Crowe’a), nierzadko ocierający się o subkulturę skinheads.
Niewielu było takich sympatyków narodowej, nacjonalistycznej prawicy, którzy w głębokich latach 90., gdy dopiero kształtował się system polityczny III RP, nie przeżyli zafascynowania tymi akcentami.
Dzisiaj, choć narodowcy – podobnie jak cała scena polityczna w ciągu ostatnich 20 lat – przeszli poważne przeobrażenia, nadal obraz młodych działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego kreowany przez część mediów wygląda jak z koszmarnego snu: źli, brzydcy, przerażająco groźni, faszyzujący bojówkarze.
– Nie zabiegamy o to, co o nas piszą w gazetach, nie będziemy na ich użytek za wszelką cenę udawać grzecznych chłopców, którzy wyłącznie przeprowadzają niewidome staruszki przez jezdnie – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Aleksander Krejckant, kierownik główny ONR. 27-letni absolwent europeistyki podkreśla stanowczo: „Możemy zarówno rozmawiać o idei narodowej, o przyszłości naszego państwa, jak i dać po gębie, jak ktoś Polsce szkodzi. Tacy jesteśmy”. (...)
fot. Włodzimierz Wasyluk