Rzeczywiście, Piotr Duda jest skutecznym przywódcą
  • Cezary KrysztopaAutor:Cezary Krysztopa

Rzeczywiście, Piotr Duda jest skutecznym przywódcą

Dodano: 
Piotr Duda, szef NSZZ "Solidarność"
Piotr Duda, szef NSZZ "Solidarność" Źródło: PAP / Maciej Kulczyński
Kiedy zostałem poproszony o napisane polemiki z tekstem Jana Fiedorczuka na temat Solidarności i Piotra Dudy, spodziewałem się tekstu, w którym, jak to się ostatnio niestety zdarza, Solidarność czy Piotr Duda byliby postponowani. Tylko w ostatnich dniach Piotra Dudę przepraszał Michał Kamiński, a wcześniej Monika Olejnik i Henryk Wujec i Newsweek. Zresztą, długo by wymieniać. Tymczasem, pomijając nieprawdziwą i obraźliwą dla Pana Prezydenta Andrzeja Dudy tezę, jakoby „w Polsce liczył się tylko jeden Duda i nie był to Duda Andrzej”, z poglądem o skuteczności Przewodniczącego NSZZ Solidarność, się zgadzam.

Głównym powodem, dla którego zająłem się solidarnościowym medium, nie było to, że byłem związkowcem, nadal nim nie jestem, ale to, że jestem Solidarności przyjacielem. Oczywiście również ze względów historycznych. Bodaj w 1988 czy 1989 roku dostałem od kolegi pierwszy plastikowy znaczek „S” i kilka gazetek Solidarności Walczącej (ani dla mnie, ani dla niego nie były wtedy jasne różnice między nimi). Miałem wtedy 14-15 lat. Z perspektywy czasu oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że pod koniec komuny to już nie byłą żadna afera, ale pamiętam jak byłem wtedy dumny, że dotknąłem czegoś o czym szeptali starsi koledzy w rozciągniętych swetrach i z wpiętymi opornikami na stołówce szkolnej.

A jeszcze ważniejsze jest to, że już jako dojrzały człowiek, doszedłem do wniosku, że mamy w Polsce zachwianą równowagę debaty społecznej. W zasadzie wszystkie główne media przyjmują narrację michnikowo-liberalną, wg. której w zasadzie jedynym uprawnionym do posiadania własnego interesu ma być przedsiębiorca, cała reszta zobowiązana jest do bycia mobilną, nieroszczeniową i znającą swoje miejsce w szeregu tanią siłą roboczą, ewentualnie po godzinach rynkiem zbytu (inna sprawa jak to wyglądało w praktyce i jak sobie poradziła na wolnym rynku pouczająca innych w jego zakresie gazeta Michnika).

Przy czym, żeby było jasne, to oczywiste, że przedsiębiorca jest ważnym motorem napędowym gospodarki. Jednak nie jest prawdą, że ludzi nie będący przedsiębiorcami nie mają swojego interesu. Mają i mają prawo go bronić. Jedyną zaś metodą jego obrony jest zrzeszanie się pracowników, którzy pojedynczo nie są oczywiście najczęściej żadnym partnerem do dyskusji, ani dla urzędnika, ani tym bardziej dla posiadającego przewagę ekonomiczną przedsiębiorcy. Po to żeby w procesach społecznych interesy wszystkich zostały uwzględnione, pracownicy występują z pozycji zrzeszonych w związkach takich jak Solidarność. Leży to w głębokim interesie państwa i narodu jako takiego, ponieważ tak się składa, że jednak większość Polaków to pracobiorcy, nie przedsiębiorcy i ich wyjście z roli taniej siły roboczej, na którą ich skazywano przez trzydzieści lat (chyba wystarczy?), jest elementem dekolonizacji Polski i Polaków.

Skuteczny przywódca

Tu wracamy do Piotra Dudy. Jan Fiedroczuk pisze o nim „Nadzwiązkowiec”, oraz, ze jego pozycja na scenie, choć to nie polityk, to chyba jednak politycznej, jest „niezrozumiała”. Być może dla red. Fiedorczuka, jedyną „zrozumiałą” pozycją przewodniczącego związku zawodowego, byłaby pozycja słaba, a tu proszę, jest to pozycja silna i skuteczna. No, ale po to właśnie Piotr Duda został wybrany przez członków Solidarności, wbrew temu co pisze redaktor Fiedorczuk, owszem, największego związku zawodowego w Polsce (zgodnie z informacjami składanymi rokrocznie do Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych przez centrale związkowe w 2017 roku OPZZ zadeklarowało liczebność 320 tys. członków, natomiast NSZZ Solidarność 580 tys), żeby skutecznie zabiegać o interesy pracowników, ze szczególnym uwzględnieniem członków Solidarności, organizacji historycznej, darzonej ogromną atencją na całym świecie, ze względu na swoje zasługi w obaleniu komunizmu. Tak, ponieważ Solidarność nie opiera się, jak sugerują niektórzy na „Kapitale” Marksa, tylko na społecznej nauce Kościoła katolickiego, począwszy od encykliki Leona XIII Rerum Novarum, a skończywszy na nauce Jana Pawła II. Cóż zatem dziwnego, że Solidarność jest ważną latarnią życia politycznego i społecznego?

Nie, nie jest prawdą, że premier Morawiecki „kilka dni temu de facto przyznał, że zakaz handlu okazał się pomyłką”, a przynajmniej ja nie znam cytatu, który by to potwierdzał. Choć owszem, rząd ma prowadzić „analizy skutków”. Sama nazwa „zakaz handlu” jest tutaj manipulacją i służy zniechęcaniu Polaków do pomysłu OGRANICZENIA handlu w niedziele, kto bowiem lubi „zakazy”? Na pewno nie Polacy. Jeśli jednak rząd nabiera wątpliwości to głównie pod presją lobbystów wielkich sieci handlowych i „wiodących mediów”, których kampanii wrogiej wobec wolnych niedziel jesteśmy świadkami. Mało takich już widzieliśmy? Choćby kampania przeciwko pomocy frankowiczom. Wiadomo było, że zostali przez banki oszukani, ale połączone siły lobbystów przekonujących, że „jeśli zmusimy banki by im to zrekompensowały to zawali się system bankowy” oraz kampania w mediach pt. „a dlaczego pomagać akurat frankowiczom, nie wiedzieli co podpisywali?” doprowadziła do tego, że ostatecznie biedne banki, którym nie może stać się, w odróżnieniu od ich kredytobiorców, krzywda, ostatecznie postawiły na swoim, a frankowicze zostali z dziwnym przekonaniem, ze wobec bankowych „doradców” i ich broni masowego rażenia w postaci „małego druczku” w umowach, pozostali bezbronni.

Ograniczenie handlu w niedziele

A ograniczenie handlu w niedziele, jest owszem pomysłem Solidarności, ale, o czym red. Fiedorczuk nie wie, ustawa solidarnościową nie jest, ustawa Solidarności została przez PiS praktycznie wyrzucona do kosza, a obecny projekt jest projektem autorskim Prawa i Sprawiedliwości. Co nie zmienia faktu, że co do zasady, Solidarność cieszy się, że wymuszanie na pracownikach handlu wielkopowierzchniowego, pracy w niedzielę uległo ograniczeniu.

Redaktor Fiedorczuk nie wie również, spieszę z wyjaśnieniem, że ograniczenie handlu w niedzielę popierają również drobni polscy kupcy. W grudniu zeszłego roku w siedzibie Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług w Warszawie przedstawiciele polskich organizacji kupieckich oraz związków przedsiębiorców z branży handlowej wzięli udział w konferencji prasowej dotyczącej wpływu ustawy o ograniczaniu handlu w niedziele na kondycję małych i średnich sklepów

– Chcieliśmy się spotkać w związku z medialną narracją i lobbingiem Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji na temat ustawy o zakazie handlu w niedziele. Zadziwia nas to, że tak często słychać głosy, iż ustawa spowoduje upadek małych sklepów, a gospodarka się zawali. Jednak jeśli porównać do poprzedniego roku, to w tym roku przychody w handlu wzrosły. Nie widać też żadnego zaniepokojenia, żeby ustawa szkodziła handlowi i gospodarce. Pojawiają się też głosy, że w tym roku padło 15 tys. sklepów, ale to nie jest w ogóle związane z ustawą. W ub. roku np. upadło niewiele mniej, bo 12 tys. sklepów – mówił Jan Rakowski, prezes Kongregacji Przemysłowo-Handlowej OIG.

Według Rakowskiego, jeśli chodzi o zaopatrzenie ludności, to sytuacja na rynku jest zadowalająca – Niepokojące jest natomiast to, co dzieje się w dni poprzedzające dni wolne od handlu. Wówczas dzieją się rzeczy niezgodne z prawem, jak chociażby sprzedaż towarów poniżej ceny zakupu – czyli owszem, sklepy mają kłopoty, ale nie ze względu na wolne niedziele, tylko ze względu na DUMPING HIPERMARKETÓW.

Ryszard Jaśkowski, prezes KZRSS Społem, który podkreślał, że w obowiązującej ustawie zbyt wiele jest wyłączeń, które placówki mogą handlować w wolne niedziele – Alfred Bujara z Solidarności proponował, by było ich 19, a są aż 32 wyłączenia. Naszym zdaniem przynajmniej o 10 za dużo. Dlatego przygotowaliśmy specjalne oświadczenie – mówił Jaśkowski.

W stanowisku podpisanym przez przedstawicieli polskich organizacji kupieckich oraz związków przedsiębiorców z branży handlowej można m.in. przeczytać, że właściciele większości polskich placówek handlowych z zadowoleniem przyjęli ustawę o ograniczeniu handlu w niedziele.

– Żadne przewidywane przez zagraniczne siedzi handlowe, negatywne skutki ustawy nie sprawdziły się, zarówno w obszarze bezrobocia, obniżenia płacy pracownikom handlu, zmniejszenia wpływów z tytułu podatków pośrednich, czy też pogorszenia koniunktury w handlu. W wyniku ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele, poprawiła się sytuacja mikro firm z branży handlu wyrobami własnymi, towarami niskoprzetworzonymi, rozwija się gastronomia, a przede wszystkim aktywne formy wypoczynku oraz zdrowy styl życia. Jednocześnie potwierdzamy wzmożony proceder nagminnego omijania ustawy o ograniczeniu handlu, w większości przez zagraniczne sieci sklepów franczyzowych– czytamy w stanowisku Organizacji Handlu i Usług. Na koniec konferencji przedstawiciele zgromadzonych organizacji zaapelowali do Mateusza Morawieckiego o pilne procedowanie w Sejmie Ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni wolne.

Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność został również ostatnio wyróżniony statuetką „Zasłużony dla Kupiectwa Polskiego”.

Ciekawe, prawda? Tylko, że w „wiodących mediach” nie da się o tym poczytać, tam obowiązuje narracja o „upadających małych sklepach”. A ograniczenie handlu w niedziele ma też inne aspekty, takie jak obrona modelu tradycyjnej rodziny, nie bez powodu Solidarność w walce o wolne niedziele, wspierał Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris

Czy PiS stoi dziś przed poważnymi dylematami, związanymi również ze swoją narracją o „cudzie gospodarczym”? Tak, owszem, jako obywatel oczekuję, że potrzebne, również jako inwestycja w kapitał społeczny, programy takie jak 500+, rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie miał na tyle policzone, że nie zrobi krzywdy ani budżetowi, ani innym niezbędnym programom, takim jak np. modernizacja armii.

W tej grze jednak każdy ma swoje role. Rząd ma pracować dla wspólnego dobra, inwestować w kapitał społeczny, ale też pilnować budżetu. Przedsiębiorca ma pilnować swojego interesu, bo jego biznes buduje za pośrednictwem podatków dobrobyt nas wszystkich. Związek zawodowy ma pilnować żeby rozwój nie odbywał się kosztem pracowników. A my z redaktorem Janem Fiedorczukiem mamy szukać dziury w całym, na wypadek, gdyby coś w tym wszystkim miało nie grać. I to jest OK, pod warunkiem, że odbywa się na zasadach wzajemnego poszanowania i poziomu dyskusji.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Czytaj też:
W Polsce liczy się tylko jeden Duda

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także