DoRzeczy.pl: Robert Biedroń przedstawił wczoraj Wiosnę jako trzecią siłę polityczną w Polsce. W swojej opinii powołał się na sondaże. Może nie wszystkie są dla niego tak optymistyczne, ale i takie się pojawiają. Czy Pańskim zdaniem ta formacja rzeczywiście ma szanse namieszać na polskiej scenie politycznej?
Jerzy Karwelis: Ta formacja pojawia się już trzeci raz z rzędu, a jej twórcą jest pan Kuba Bierzyński – guru polskiego marketingu. On już wcześniej stworzył projekt Palikota, później - w następnych wyborach - pomagał panu Ryszardowi Petru, a teraz robi u pana Biedronia. To jest ta sama ręka, ten sam człowiek i ten sam pomysł. Ta koncepcja bazuje na tym, aby udawać trzecią siłę dla tych, którzy głosują po raz pierwszy w wyborach. Tej generacji pierwiosnków przybywa po czterech latach, więc jest to całkiem spory elektorat. Oni nie mają pamięci poprzednich pomyłek i dają się nabierać. Tak jak panowie Palikot i Petru nie wzięli się z nieba, tak pan Biedroń będzie mógł udawać nową siłę, choć w polityce jest od dawna. To taki projekt Palikot 2.0. Pan Kuba Bierzyński bardzo by chciał, żeby wzięto go na pokład jako stratega politycznego w Koalicji Obywatelskiej. Oni go jednak nie wzięli, więc on im teraz zrobił Biedronia. Tylko, że jak się marketingowcy biorą za tworzenie partii politycznych, to może to ładnie wygląda, ale nie ma zawartości. Program Biedronia jest niespójny.
Może niespójny, ale jedną jego cechę możemy już określić: antyklerykalny.
Właściwie trudno powiedzieć, że to jest tylko antyklerykalne. To raczej zbiór odpowiedzi na pytania ankieterów pt. Co ci się nie podoba, a czego Platforma Obywatelska ci nie załatwiła. Jeżeli to się zbierze do kupy, to wychodzi jakaś hierarcha rzeczy, ale to jest od Sasa do Lasa. Jeśli pan Biedroń mówi, że wszystkie swoje obietnice sfinansuje z zamknięcia kopalń i opodatkowania tacy, to jedynym efektem takich działań będzie to, że górnicy przestaną dawać na tacę.
Skoro więc mamy po raz trzeci do czynienia z w gruncie rzeczy tą samą formacją, tzn. że Wiosna podzieli los swoich poprzedników, czyli Ruchu Palikota i Nowoczesnej?
Wydaje mi się, że w sensie programowych i politycznym tak. Natomiast sytuacja polityczna jest niebezpieczniejsza niż przy poprzednich dwóch próbach.
Tzn?
Myślę, że obecne dwa obozy plemienne mocno się zrównoważą i wtedy władza będzie leżała na ulicy. Tzn., że byle 15 posłów będzie ją mogło podnieść, bo będą niepomijalnymi koalicjantami. To zrównoważenie może doprowadzić do tego, że w grę wejdzie jakiś ekstremizm. I wtedy z dnia na dzień możemy się obudzić w Polsce zarówno czerwonej, jak i brunatnej. Dlatego właśnie sytuacja jest niebezpieczna. Inaczej byłoby to tylko egzotyczne zjawisko do obserwowania. Jeśli Robert Biedroń będzie niepomijalnym koalicjantem, to zamiast zajmować się krajem, będziemy się zajmować trzecią genderową toaletą na dworcu.
I myśli Pan, że Biedroń ma szansę zostać takim niepomijalnym koalicjantem?
Życzę mu, żeby nie, bo wolałbym, aby wygrał rozsądek a nie ekstremizm. Dlatego właśnie pracuję nad projektem pana Roberta Gwiazdowskiego – Polska Fair Play. Natomiast wydaje mi się, że Robertowi Biedroniowi coraz gorzej idzie udawanie, że jest centrowy. Z tego płaszczyka centrowego cały czas wychodzi mu czerwone kopytko. Biedroniowi najbardziej szkodzi sam Biedroń. Wystarczy mu się dać wygadać i pojawiają się bardzo ostre kulturowo lewackie postulaty. Jeżeli niedoświadczeni wyborcy dadzą się na to nabrać, to możemy mieć kłopot w Polsce.
A te - jak Pan to określił - lewackie postulaty przyciągną młodych?
Młodzi wyborcy, zwłaszcza ci którzy głosują po raz pierwszy mogą się dać nabrać i będą to zmarnowane głosy. A jeśli będzie to niepomijalny koalicjant, bardzo szybko zrozumieją, jak wielki błąd popełnili.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.