Według ustaleń "DGP" inspekcja pracy na zlecenie MEN sprawdzi, które placówki mają prawo do strajku. "Może się okazać, że w niektórych regionach nawet 45 proc. dyrektorów nie zgłosiło sporu z nauczycielami do PIP" – czytamy.
Gazeta wyjaśnia, że protest bez dopełnienia tego wymogu może mieć poważne konsekwencje – dyrektorom szkół grożą poważne kary, z utratą pracy i ograniczeniem wolności włącznie. Nieprzyjemności mogą mieć też pedagodzy.
– Kilka tysięcy dyrektorów nie zgłosiło do okręgowych inspekcji pracy, że są w sporze z pracownikami. A to jest naruszenie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przez niedopełnienie obowiązków, za co grozi kara grzywny i ograniczenia wolności. Na naszą prośbę inspekcje pracy ogłosiły szczegółowe kontrole – cytuje osobę z otoczenia minister Anny Zalewskiej dziennik.
Dzisiaj odbędzie się druga tura negocjacji między stroną rządową a nauczycielskimi związkami zawodowymi. Wczorajsze rozmowy zakończyły się bez porozumienia. Widmo strajku, który może zakłócić egzaminy szóstoklasistów i gimnazjalistów, wciąż wisi w powietrzu.
ZNP, ze Sławomirem Broniarzem na czele, domaga się 1000 zł podwyżki.
Czytaj też:
Nauczyciele kontra rząd. Szydło przedstawiła pięć propozycji