Ziemkiewicz zwrócił uwagę, że to w jaki sposób potoczyła się sytuacja z egzaminami gimnazjalnymi, nie zostało przewidziane przez organizatorów strajku nauczycieli. – Nałożyły się dwie rzeczy. Z jednej strony emocje grona pedagogicznego (...), które uznało że "wszystkim dają pieniądze a nam nie", więc musimy je jakoś wyrwać. To jest taka wielka lekcja psiej grypy z zeszłego roku, kiedy to policjanci sprytnie zaszantażowali rząd, przydusili tuż przed Świętem Niepodległości, biorąc masowo zwolnienia lekarskie. No i w sytuacji wojny nerwów (...) rząd pękł, kasę dał. I to jest wzorzec – mówił publicysta, wskazując, że nauczyciele uznali że mają idealną okazję, żeby rząd przydusić straszą że nie dojdzie do egzaminów. – Wydawało się, że pułapka na rząd jest rewelacyjna. (...) Oni byli przekonani, że uda się namieszać i chyba nie liczyli się z taką możliwością, że rządowi uda się jednak te egzaminy zrobić. Raczej sądzili, że prędzej czy później te pieniądze wyduszą. Ale postawili bardzo zaporowe żądania, więc tu chyba popełnili błąd – wskazał.
– Generalnie wydaje mi się, że sprawa "nie pykła" – ocenił Ziemkiewicz. Publicysta stwierdził, że należałoby dziś ZNP nazywać raczej Związkiem Nauczycielstwa Platformy Obywatelskiej. Jak podkreślał, większość nauczycieli która przystąpiła do strajku to osoby, które głosowały albo na PO albo na SLD, podczas gdy ci którzy nie strajkują to raczej wyborcy PiS.
Czytaj też:
"Tupanie, gwizdanie, wyzwiska i szarpanina". Nauczyciele weszli na szkolenie dla egzaminatorów
– Jestem przekonany, że chodziło o rozpierduchę ogólnopaństwową przed wyborami. Do wyborów miało to narosnąć. (...) Chodziło o to, żeby pchnąć domino, lawinę. To, co się wydawało ZNP atutem, to że większość, 3/4 środowiska nauczycielskiego to są lemingi, to ludzie którzy popierają SLD, ludzie którzy - nie wiem czy serce - ale jakąś tam pompkę po lewej stronie mają. Serca nie mają ludzie, którzy tak traktują swoich wychowanków. Uznano to za atut, że większość w tym środowisku będzie za strajkiem. Ale to od razu poszło dalej: czarne stroje, protesty, agresja wobec "łamistrajków", pisowców, zwłaszcza wobec księży, (...) i od razu wyszło, że mówienie o strajku apolitycznym to pic. cały pic. Chodzi nie tylko o pieniądze, ale o to, żeby rząd PiS obalić – podkreślał.