Smutne dresy i reprywatyzacja
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

Smutne dresy i reprywatyzacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Okupowanie fotela marszałka Sejmu przez opozycję
Okupowanie fotela marszałka Sejmu przez opozycję Źródło: PAP / Marcin Obara
SZPYCNIĘTE Z WINKLA || Kolejne polityczne awantury między opozycją a rządzącym PiS skutecznie wyciszyły kłopotliwą dla Platformy aferę reprywatyzacyjną w Warszawie. Niestety w szale politycznej nawalanki zapomniano też o lokatorach „spadkowych” kamienic. Tymczasem wielu z nich może stracić swoje mieszkania zanim prokuratorskie śledztwo dobiegnie końca.

Tuż przed końcem starego roku dało się słyszeć polityków opozycji przebąkujących o swojej gotowości do dalszej obstrukcji prac Parlamentu. Propozycji rzuconych w rozmowach z dziennikarzami było kilka: począwszy od dalszej blokady sali plenarnej, rozszerzenia „okupacji” również na Salę Kolumnową, co skutecznie uniemożliwiłoby pracę Sejmu, aż po kuriozalny pomysł Ryszarda Petru, by Sejm przyjął uchwałę o samorozwiązaniu.

Oznacza to ni mniej, ni więcej, że politycy ani PO, ani .N w dalszym ciągu nie mają pomysłu na podjęcie merytorycznej rywalizacji z PiS, za to, a utwierdzają mnie w tym przekonaniu ich twitterowe wpisy, część z nich będzie szukać poklasku wyborców w kolejnych sejmowych awanturach, blokadach, selfikach robionych z wysokości fotela, pokrzykiwaniach i kartoniadach. Jednym słowem: w politycznej wersji „smutnych dresów”, znanych z wielkich blokowisk mocno sfrustrowanych typków bujających się od bloku do bloku, od trzepaka do śmietnika, bez pomysłu na życie, szukających mołojeckiej sławy w ustawkach, które na dłuższą metę nie zainteresują nikogo, poza innymi równie smutnymi dresami.

To, że metoda „na smutnego dresa” w polityce się nie sprawdza ludzie PiS zrozumieli po jakichś 5-6 latach bycia w opozycji, obecni opozycjoniści są jednak daleko od wyciągnięcia takich wniosków, póki co więc partia Kaczyńskiego nie musi obawiać się znaczących spadków w sondażach.

Sejmowe nawalanki przykrywają jednak sprawę bardzo ważną: coraz trudniejszą sytuację lokatorów warszawskich kamienic odzyskanych przez domniemanych spadkobierców w wyniku decyzji reprywatyzacyjnych; chodzi oczywiście o te kamienice, co do których zwrotu CBA i prokuratura mają poważne zastrzeżenia.

W co najmniej kilku takich przypadkach, już po nagłośnieniu afery reprywatyzacyjnej przez media, „spadkobiercy” gwałtownie przyspieszyli czyszczenie z lokatorów odzyskanych kamienic. Zagrożeni eksmisjami mieszkańcy „zreprywatyzowanych” kamienic zostali pozostawieni sami sobie, mimo że politycy jeszcze trzy miesiące wcześniej grzali się w świetle kamer, aktorsko zapewniając o swoim wsparciu, zaangażowaniu i pomocy.

Co prawda, na początku grudnia Sejm przyjął do dalszych prac projekt rządowej ustawy powołującej „komisję weryfikacyjną ds. prywatyzacji w stolicy”. Rzeczona komisja ma badać prawidłowość procesów reprywatyzacyjnych w Warszawie, zgodnie z projektem będzie mogła utrzymać w mocy decyzję reprywatyzacyjną albo ją uchylić i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia. Nie ulega jednak wątpliwości, żeupłynie jeszcze sporo wody w Wiśle zanim komisja zacznie funkcjonować. Stawiam też dolary przeciw orzechom, że jeśli opozycja będzie kontynuować blokadę prac Sejmu, czego w sposób jednoznaczny nie wykluczyli liderzy PO i .N, to polityczne awanturnictwo spowoduje odłożenie prac nad powołaniem komisji weryfikacyjnej nawet jeśli nie ad kalendas graecas to przynajmniej na bardzo długo.

Sęk też w tym, że choć powstanie i działalność komisji weryfikacyjnej daje samorządowi warszawskiemu szansę na odzyskanie tych z nieruchomości, które utracił w wyniku działań przestępczych, to jednak powołująca ją ustawa w żaden sposób nie zabezpiecza praw tych lokatorów, którzy przez „nieprawnego spadkobiercę” byli, lub za chwilę będą, eksmitowani z zajmowanych mieszkań.

W atmosferze politycznej awantury, jaką zręcznie podgrzewa opozycja i w jaką brnie PiS, nie ma miejsca na dyskusje nad rozwiązaniem tego problemu, choć pewne rozwiązania podpowiadają miejskie organizacje. Jednym z tych, o których przebąkują, mogłoby być czasowe wstrzymanie działań egzekucyjnych wobec lokatorów kamienic, których reprywatyzacja została objęta prokuratorskim dochodzeniem.

To, jak miałaby owa „blokada egzekucji” wyglądać, czy miałby ją i na jakich zasadach wprowadzić minister sprawiedliwości, jak długo miałaby obowiązywać, czy i jakie prawa do odszkodowania przysługiwałyby z tego tytułu właścicielowi, wymagałoby jednak rzetelnej debaty. A na to ani jedna, ani druga strona politycznego sporu nie ma ochoty.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także