Począwszy od 1922 roku polskim księżom pracującym na terenie Rosji bolszewickiej urządzano procesy pokazowe, które były szeroko nagłaśniane przez aparat bolszewickiej propagandy.
Katolickich kapłanów oskarżano o wszelkie możliwe zbrodnie – z reguły o „działalność kontrrewolucyjną” i „szpiegowanie na rzecz pańskiej, faszystowskiej Polski”. A także o pederastię i inne „niemoralne zachowania”. Prokuratorzy lżyli ich i upokarzali na salach sądowych.
Najgłośniejsze z takich makabrycznych przedstawień zostało urządzone w marcu 1923 roku w Piotrogrodzie. Na ławie oskarżonych zasiadło kilkunastu miejscowych polskich księży na czele z arcybiskupem Jan Cieplakiem. Bolszewiccy „sędziowie” na mocy sfabrykowanych dowodów wydali na polskiego hierarchę wyrok śmierci.
Sprawa wywołała międzynarodowe oburzenie i protesty. Interweniował polski Kościół, rząd II RP, Watykan i szereg innych państw Zachodu. Sowietom zagrożono poważnymi konsekwencjami. Między innymi wycofaniem międzynarodowej pomocy dla głodującego Powołża.
W efekcie bolszewicy ugięli się (był to jedyny taki przypadek) i pozwolili arcybiskupowi Cieplakowi wyjechać ze swojego terytorium. Sowiecka zemsta skupiła się jednak na bliskim współpracowniku arcybiskupa Cieplaka księdzu prałacie Konstantym Budkiewiczu.
Został on skatowany przez Czekistów w podziemiach Łubianki – między innymi złamano mu nogę i naderwano uszy. A następnie wtrącony do celi ze zwyrodniałymi kryminalistami.
O godzinie czwartej rano w Niedzielę Wielkanocną 31 marca 1923 roku ksiądz prałat Budkiewicz został wyprowadzony do celi straceń. Do końca był spokojny i opanowany.
– Proszę oddać moje ostatnie pozdrowienie księdzu Cieplakowi – powiedział Czekistom – i oświadczyć mu, że do ostatniej chwili pozostałem wierny Stolicy Apostolskiej.
Następnie ksiądz Budkiewicz przeżegnał się, pobłogosławił swoich katów i odwrócił się do ściany. I zaczął się modlić. Oprawca nie pozwolił mu dokończyć. Przystawił mu rewolwer do głowy i nacisnął spust.
Zwłoki polskiego kapłana zostały pogrzebane w bezimiennej mogile wraz z ciałami kilku straconych tej samej nocy kryminalistów. Albo – jak głosi inna wersja – spopielone w krematorium i rozrzucone w nieznanym miejscu.
W kolejnych latach los księdza Budkiewicza podzieliło wielu innych kapłanów polskich w Sowietach. Bolszewicy tropili ich i mordowali przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Ostatni zginęli w trakcie ludobójczej Operacji Polskiej NKWD w latach 1937–1938.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.