Ile kosztuje ojczyzna
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Ile kosztuje ojczyzna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy dwa lata temu umieściliśmy to zdjęcie na okładce „Uważam Rze” miało ono charakter li tylko symboliczny. Miało przypominać, w związku z kolejną rocznicą wybuchu wojny, o bohaterstwie, determinacji i honorze polskich żołnierzy, którzy w starciu z potęgą armii Hitlera nie wahali się walczyć i umierać za Polskę. Dziś to zdjęcie, już w „Do Rzeczy”, nie tyle przypomina, ile też, można powiedzieć, upomina.

Jest jak wyrzut sumienia, jak wezwanie, jak krzyk z przeszłości. Mówi o znaczeniu ofiary. O tym, że ostatecznie, gdyby inaczej się nie dało, tym co chroni niepodległość i suwerenność narodu jest gotowość jego obrońców do przelania krwi. Właśnie dziś, kiedy u granic Polski pojawiła się pierwszy raz od lat groźba realnego konfliktu zbrojnego należy o tym pamiętać.

Tym bardziej, że nie dla wszystkich związek między niepodległością a gotowością do ofiar dla jej ocalenia jest jasny. I tak ledwo pojawiła się groźba konfliktu usłyszałem, że najlepszym pomysłem dla Polski będzie szybkie wprowadzenie euro. Dość to osobliwe rozumowanie. Aby uniknąć zagrożenia dla suwerenności państwa ze Wschodu proponuje się nam…ograniczenie tejże na rzecz Zachodu. Pozbądźmy się własnej waluty, uzależnijmy się jeszcze bardziej od Brukseli, a wtedy Rosja przestanie być groźna. Bo gdyby jednak ktoś w Moskwie wpadł na głupi pomysł i postanowił Polskę najechać, to znajdziemy sobie obrońców na Zachodzie. Może Polaków będą mieć oni w głębokim poważaniu, ale o swoje pieni adze będą się troszczyć. I tak euro, o którym należy dyskutować biorąc pod uwagę wyłącznie interes polskiej gospodarki, miało się stać cudownym lekiem zabezpieczającym przed Rosją, dzięki któremu żadnych ofiar nie będzie trzeba ponosić.

Jeszcze inni zaczęli twierdzić, że receptą na zagrożenie będzie pełniejsza integracja polityczna z Unią i rezygnacja z polskiej podmiotowości. Jest zagrożenie? Niech inni się tym zajmą. Niech Polska tak bardzo wtopi się w struktury, instytucje, procesy unijne, że właściwie państwem być przestanie. Że decyzje o Polakach będą zapadać już nie w Warszawie, ale Brukseli, Berlinie, czy Paryżu.

Komiczne. Tak jakby narodowe państwo było tylko ograniczeniem i garbem. Jakby nie było formą obrony polskości, ale czymś, czego szybko się można pozbyć, byle uniknąć groźby rosyjskiej. Jakby jedyną wartością nie była właśnie polskość – polska cywilizacja wolności, polska tradycja i kultura – ale poczucie bezpieczeństwa i wygody ludzi przypadkowo zamieszkujących tereny nad Wisłą. Jakby można się było obronić rękami innych.

Dlatego warto przypominać słowa podstawowe. Warto pamiętać o tych pokoleniach, które inaczej niż obecne, musiały nie tylko się obawiać o swą wolność, ale o nią bić czy wręcz ginąć. Nawet jeśli to patetyczne i wzniosłe. Nawet jeśli w dzisiejszym świecie słowa o krwi, oddaniu, ofierze, brzmią osobliwie, obco. Jeśli nie mogą się pojawić inaczej niż przykryte płaszczem ironii.

W końcu nie wolno zapomnieć o sile tego krwawego węzła, który, pisał poeta, targa się jako ostatni.

Cały wywiad opublikowany jest w 14/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także