Samochody zasilane wodorem?
Czemu nie! Jak skutecznie wykorzystać technologie wodorowe w Polsce? Odpowiedzi szukali uczestnicy debaty: „Wodór – polska energia przyszłości”, z udziałem m.in. Tomoho Umedy z Komitetu ds. Technologii Wodorowych Krajowej Izby Gospodarczej i Józefa Węgreckiego, członka zarządu ds. operacyjnych PKN ORLEN. W rozmowie uczestniczyli także: Marcin Roszkowski, prezes zarządu Instytutu Jagiellońskiego, Aleksander Popończyk z Polskiego Towarzystwa Gospodarczego oraz Jarosław Seńko z Politechniki Warszawskiej.
Dlaczego powinniśmy zajmować się wodorem?
– Pytanie brzmi raczej, dlaczego się nim nie zajmujemy! – przekonuje Tomoho Umeda. Jeszcze niedawno rozmowy o wodorze dotyczyły samej technologii, dziś to już rozmowy o wykorzystaniu go jako elementu długotrwałej strategii rozwoju firm. Technologia wodorowa jest kluczowa dla rozwoju niektórych państw azjatyckich, np. Japonii. A Polska? Jak tłumaczy członek Komitetu ds. Technologii Wodorowych, Polska jest dziś jednym z największych producentów wodoru, ale jeśli chodzi o jego wykorzystanie, to wciąż pozostaje białą plamą na mapie Europy. – O wodorze powinniśmy dyskutować dziś równie poważnie jak o atomie – przekonuje Umeda. No dobrze, ale jak to działa? Skupmy się na samochodach. Czy to skomplikowane? Niekoniecznie. Wodór stosuje się jako paliwo, które ulega spalaniu w tradycyjnej komorze silnika. Można wykorzystać go także w ogniwach paliwowych. Wtedy, wytwarzana przez niego energia napędza silnik elektryczny. Czy wodór wkrótce pojawi się na stacjach benzynowych?
Tankowanie wodoru
Okazuje się, że o takim rozwiązaniu myśli PKN ORLEN. – Analizujemy i planujemy budowę stacji wodorowych również w Polsce – zaznacza Józef Węgrecki, członek zarządu ds. operacyjnych PKN ORLEN. W najbliższej przyszłości stacje mogą powstać w dużych miastach. Nie muszą być rozsiane gęsto. Na jednym „baku” wodoru można przejechać 300 km. – Widzimy potencjał do rozwoju tej technologii. W przyszłości chcielibyśmy produkować wodór i na szeroką skalę go sprzedawać – deklaruje Węgrecki. Już teraz PKN ORLEN testuje stanowiska wodorowe na swoich niemieckich stacjach. Niedługo powstaną one także na rynku czeskim. – Przyglądamy się aktualnym trendom, tak aby móc na nie skutecznie odpowiadać. Paliwa tradycyjne będą traciły na znaczeniu, dlatego szukamy różnych rozwiązań, aby odpowiadać na potrzeby naszych klientów – podkreśla.
Oceany pełne akumulatorów
Rozwiązania wodorowe chwali także Jarosław Seńko z Politechniki Warszawskiej. – Dzięki ogniwom paliwowym będzie można zmniejszyć liczbę akumulatorów w pojazdach. Pojazdy elektryczne są ciekawe, ale jak tak dalej pójdzie, za kilkanaście lat nasze dzieci będą miały oceany pełne akumulatorów – tłumaczy. Dodaje, że wodór stosunkowo prosto można pozyskać, łatwe też jest jego magazynowanie. Marcin Roszkowski z Instytutu Jagiellońskiego deklaruje, że potrzebę pracy nad sposobami magazynowania wodoru dostrzegł już dwa lata temu. Konkurs na technologię, która pozwoli na zmagazynowanie jak największej ilości wodoru, ogłoszono w 2017 r. Dzisiaj dysponujemy już trzema różnymi technologiami, zaproponowanymi przez kilku różnych wykonawców.
Czarna legenda Krótko?
LZ 129 Hindenburg. Największy w historii niemiecki sterowiec, wypełniony wodorem… spłonął 6 maja 1937 r. Abstrahując od przyczyn, trzeba przyznać, że katastrofa długo pozostanie w świadomości świata. – Wodór ma złą famę. Panuje nieusprawiedliwione przekonanie, że jest on niebezpieczny – przyznaje Marcin Roszkowski. – My staramy się przekonywać, że można go magazynować bezpiecznie – dodaje. Co zrobić, by technologia wodorowa upowszechniła się np. w Polsce? – Trzeba pokazać, że jest bezpieczna i że wodór może być wykorzystywany jako paliwo – przekonuje Roszkowski. Przeciwnego zdania jest Tomoho Umeda. – To, że technologia jest bezpieczna, pokazano już dawno – przekonuje. Według niego wszystko jest kwestią wiedzy o tej metodzie, także o tym, że jest ona subsydiowana przez KE. Według Józefa Węgreckiego z PKN ORLEN dobrym krokiem na drodze upowszechniania wodoru w Polsce byłoby przekonanie włodarzy miast do zastosowania go w komunikacji miejskiej. – Najlepiej zacząć od transportu publicznego – twierdzi.
Włocławek przetrze szlaki
Według Tomoho Umedy czeka nas rozwiązanie jeszcze jednej kwestii. Tym razem prawnej. – Wodór jako paliwo nie występuje w ustawodawstwie polskim. Jeśli chcemy używać go w tej roli, to czeka nas ogromna praca regulacyjna. To wszystkie kwestie homologacji, certyfikacji. Opisania tego, czym wodór może być w naszej gospodarce – tłumaczy. – To, że tego jeszcze nie zrobiliśmy, odsuwa w czasie nasze włączenie się w strumień rozwoju technologii wodorowych na świecie. Józef Węgrecki z PKN ORLEN dodaje: – Ja od początku podkreślam, że sprzedaż wodoru ma przyszłość. Jeśli chcemy odchodzić od paliw kopalnych, to wodór będzie dla nas jedną z opcji rozwoju. Podjęliśmy już decyzję o budowie instalacji do oczyszczania wodoru, który zostanie wykorzystany do napędu aut czy autobusów elektrycznych. Powstanie ona w naszym zakładzie w Trzebini i planujemy, że produkcja czystego paliwa wodorowego nastąpi w 2021 r. – podkreśla.
Zakochać się w amoniaku
Na koniec pytanie, które właściwie powinniśmy zadać już na początku. Pytanie szczególnej wagi i bardzo proste. Jeśli zatankujemy wodór, to ile będzie kosztować nas przejechanie 100 km? – Trzy dolary, ale w UE szacuje się, że ten koszt można z czasem, w drodze dalszego rozwoju technologii, zmniejszyć nawet do 50 centów – mówi Tomoho Umeda z Komitetu ds. Technologii Wodorowych. Aleksander Popończyk z PTG przekonuje, że najtańszą metodą produkcji wodoru jest wytwarzanie go z amoniaku. – Koncentrujemy się na samochodach, ale czym palimy w piecach? Czemu nie zasilać ich wodorem! Zrobiliśmy symulację. Cena instalacji takiego pieca to mogłoby być już 40–50 tys. zł. Czemu nie idziemy w tym kierunku? – pyta. Trzeba przyznać, że zarówno w przypadku samochodów, jak i pieców bilans kosztów zastosowania wodoru wygląda zachęcająco.
Olga Kowalska