Co z podatkiem od smartfonów?

Co z podatkiem od smartfonów?

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Pixabay / Domena publiczna
Jakub Zgierski | Opłata reprograficzna to kolejny podatek, który od dłuższego czasu przygotowuje polski rząd. Już niebawem mogą rozpocząć się prace legislacyjne nad projektem.

Czym jest tzw. podatek od smartfonów? Chodzi o rozszerzenie opłaty reprograficznej na nowe urządzenia, tj.: smartfony, laptopy, tablety czy komputery osobiste, wraz z podniesieniem stawki do 6 proc. Na ten moment są nią objęte urządzenia i nośniki służące do kopiowania, np. nagrywarki, kopiarki, skanery, płyty CD/DVD itd. (wysokość od 1 do 3 proc. ceny sprzętu).

W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Do Rzeczy” wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Wanda Zwinogrodzka wypowiedziała się w kwestii projektu zmian w naliczaniu opłaty reprograficznej. "Oczekujemy teraz na wpisanie projektu do wykazu prac legislacyjnych rządu i, gdy to nastąpi, ogłosimy go i poddamy pod konsultacje publiczne i międzyresortowe. (…) Z pewnością stawka nie będzie identyczna dla wszystkich urządzeń i nośników danych (...) Najważniejsze jest, aby kwoty, które dotąd zostawały przez lata w kieszeni producentów sprzętu, trafiły wreszcie – tak jak w większości rozwiniętych krajów – do artystów pozbawionych wynagrodzenia za swoją pracę wskutek masowego, bezpłatnego kopiowania i odtwarzania ich utworów na urządzeniach elektronicznych" – stwierdziła.

Jej zdaniem podwyższenie opłaty nie wpłynie automatycznie na ceny urządzeń elektronicznych. Jak zapewnia, koszty poniosą producenci w ramach marży, uszczuplając tym samym własny zysk. Podobnego zdania jest wicepremier prof. Piotr Gliński, który w mówił o tym, że „absolutnie nie spodziewa się, żeby ceny urządzeń wzrosły”.

Jednak zapłacą konsumenci?

Rozwiązanie postulowane przez władze krytykują jednak przedsiębiorstwa oraz organizacje branżowe, które nie zgadzają się z zapowiedziami, jakoby opłata miała nie wpłynąć na ceny sprzętu w sklepach. Jak podkreślają, nowy podatek w istocie nie tylko zwiększy koszt urządzeń, ale również doprowadzi do zmniejszenia ich sprzedaży. Popyt osłabnie, bo konsumenci nie będą mogli pozwolić sobie na wydatki tego rzędu.

– Nie jest prawdą, że ceny telefonów nie wzrosną. Historia opłat reprograficznych w Polsce oraz w innych krajach pokazuje, że tego typu danina wprost podnosi ceny na półkach sklepowych. Tu nie ma żadnych mitycznych, bogatych producentów, którzy mogą wziąć ją na siebie. (…) Nie zaabsorbują jej importerzy i dystrybutorzy, którzy z założenia mają symboliczne marże, a którzy mają ten para-podatek uiszczać. Zapłacą w naturalny sposób konsumenci i taka jest zresztą istota tej opłaty – stwierdził w rozmowie z money.pl Andrzej Przybyło, prezes giełdowej Grupy AB, czyli największego w Polsce dystrybutora IT i elektroniki użytkowej.

Eksperci wskazują również, że nowe regulacje pogorszą konkurencyjność polskich dystrybutorów względem rynków zagranicznych. Mogą zachęcić konsumentów do dokonywania zakupów przez Internet, np. na chińskich platformach. To wyraźny cios dla krajowej sprzedaży.

– Specyfiką obrotu sprzętu elektrycznego i elektronicznego jest jego niska marżowość. Konsumenci kupując sprzęt, kierują się przede wszystkim ceną. Na poziomie dystrybucji marże netto są w okolicach 1%. Jeżeli ktoś jest zmuszony dopisać do tego nawet 0,5% opłaty to już przegrywa konkurencję z tym, kto takiego dopisu nie zrobi, przez co najczęściej wypada z rynku – wyjaśnił Michał Kanownik, który jest prezesem Związku Cyfrowa Polska.

Kontrowersje wzbudza również fakt, że o rozszerzenie opłaty reprograficznej mocno zabiega Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, które zarządza zbiorowo prawami autorskimi. Pozyskane środki miałyby pomóc w stworzeniu funduszu wsparcia artystów. Pojawia się jednak wątpliwość, czy podwyższenie kolejnego podatku jest właściwym posunięciem – być może istnieją efektywniejsze rozwiązania tego problemu.

„Obecnie konsumenci płacą organizacjom artystów ponad 30 milionów złotych rocznie tylko z tytułu tzw. czystych nośników, czyli na przykład pendrive’ów czy dysków twardych. Ta danina dotyczy nawet papieru do kserokopiarek. Co więcej, sam ZAiKS dysponuje obecnie około miliardem złotych wolnych środków, z których w ramach działalności statutowej tej organizacji można uruchomić fundusz wsparcia artystów w czasie pandemii COVID-19. Zarządzanie tymi środkami jest po prostu nieefektywne. Pamiętajmy też, że raz wprowadzony para-podatek zostanie z nami na zawsze. Opłata reprograficzna dotyczy rekompensowania konkretnych strat twórców. Co do zasady ma rekompensować twórcom straty ponoszone z powodu tego, że konsumenci zamiast kupować treści kopiują je i przechowują na użytek własny. Stąd trudno jest nam zrozumieć konkretne straty artystów, związane z zakupem i używaniem telefonów czy telewizorów. Smartfony, tablety, laptopy czy telewizory nie są w obecnych czasach urządzeniami wykorzystywanymi do kopiowanie sztuki” – czytamy w opracowaniu przygotowanym przez Federację Konsumentów.

– Nie mówimy, że artystom pieniądze się nie należą. Ale mieliśmy już dyskusję z ZAiKS-em przy okazji akcji »Nie płacę za pałace« o wysokości opłat reprograficznych. My artystów chcemy wspierać, (...) ale mamy wrażenie, że wyciągnięcie miliarda złotych z kieszeni polskich gospodarstw domowych jest w tym momencie pomysłem chybionym– powiedział w rozmowie z money.pl Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów.

Sam ZAiKS nie cieszy się ostatnio dobrą prasą. Wątki transparentności w organizacji relacjonował emocjonalnie w 2018 r. Dariusz Zawiślak w czasie posiedzenia sejmowej komisji kultury

– Mieliśmy przykład, że sięgnę do słynnego wieloletniego prezesa ZAiKS, który wymyślił coś w rodzaju ryczałtu na dojazdy z pobliskiego Legionowa – koszty, które sięgają kilkaset tysięcy złotych rocznie. Jest również niejasna sytuacja – otóż Fundusz Promocji Twórczości wspierał artystów, twórców. Zarządzał nim oczywiście prezes pan profesor Janusz Fogler, który jednocześnie był dziekanem Wydziału Sztuki Mediów i Scenografii i okazuje się, że pieniądze, które dostali twórcy na swoje doktoraty, wpłynęły po części do kieszeni profesora Foglera jako promotora czy recenzenta prac doktorskich. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca i stąd też moje szczególne zwrócenie uwagi państwa na takie rzeczy. Nie będę rozwijał kwestii lewych doktoratów, które również były skutkiem działania profesora Janusza Foglera, obecnego prezesa ZAiKS a byłego dziekana Sztuki Mediów, co oczywiście ASP mocno potępiła i pan dziekan pożegnał się z Akademią – mówił wówczas Zawiślak, polski reżyser, producent filmowy i telewizyjny oraz założyciel Polskiej Akademii Filmowej.

Prezydent przeszkodą na drodze?

Warto przypomnieć, że jeszcze w czasie kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów prezydenckich głos w sprawie podatku od smartfonów zabrał urzędujący prezydent Andrzej Duda. 30 czerwca 2020 r. napisał na Twitterze, że "obciążenie wszystkich smartfonów opłatą (podatkiem) na rzecz ZAiKS (prawa autorskie twórców i artystów), byłoby moim zdaniem niesprawiedliwe i konstytucyjnie wadliwe. To, że masz smartfona jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów”.

2 lipca Andrzej Duda podpisał „Kartę Wolności w Sieci”, czyli zestaw postulatów stanowiących istotny element jego programu wyborczego. W piątej części dokumentu zatytułowanej „Nie dla podatku od smartfonów” znalazł się wyraźny sprzeciw wobec nakładania dodatkowych opłat na tego typu urządzenia.

– To jest moim zdaniem niesprawiedliwe, nieuczciwe. Nie może być tak, że w każdą cenę smartfona będzie włączana opłata za jakieś usługi, czy za korzystanie z praw autorskich w sytuacji, kiedy niekoniecznie dana osoba będzie chciała w ogóle z tych praw korzystać. Jest to ograniczenie według mnie dostępu do tych urządzeń, a w efekcie ograniczanie także dostępu do możliwości korzystania z Internetu – wyjaśnił prezydent w ramach przedstawiania swoich obietnic wyborczych.

Co ciekawe, 7 lipca rzecznik rządu Piotr Müller w rozmowie z Radiem Plus powiedział, że sprzeciw ze strony prezydenta właściwie kończy rozważania o wprowadzeniu podatku od smartfonów. – Myślę, że sprawa zapowiedzianego weta prezydenckiego de facto ten temat zamyka. Pan prezydent powiedział, że się nie zgodzi na te przepisy. Więc, jeżeli byłaby taka sytuacja, jasna deklaracja prezydenta, to też trudno taki projekt procedować – oświadczył.

Czy po ponad pół roku prezydent Andrzej Duda dotrzyma słowa i sprzeciwi się rządowi Zjednoczonej Prawicy, który najwyraźniej nie zamierza zrezygnować ze swoich planów? Czas pokaże.

Źródło: biznesinfo.pl, inwestycje.pl, money.pl, portalsamorzodowy.pl, rmf24.pl, tvp.info, wnp.pl
Czytaj także