Jak zatrzymać drożejące OC
  • Łukasz ZboralskiAutor:Łukasz Zboralski

Jak zatrzymać drożejące OC

Dodano: 
Jak zatrzymać drożejące OC
Jak zatrzymać drożejące OC Źródło: fot. FOTOLIA
Po raz pierwszy w Polsce zaczęliśmy się zastanawiać, jaka ma być składka OC i na jakie odszkodowania komunikacyjne nas stać – przyznali eksperci podczas debaty „Do Rzeczy”.

Drożejące w 2016 r. polisy ubezpieczeń komunikacyjnych zszokowały polskich kierowców. Stawka OC wzrosła bowiem średnio w kraju aż o 39,1 proc. Wszystko przez to, że do tej pory ubezpieczyciele tracili na tych polisach, a rok 2015 zakończyli rekordową stratą przekraczającą 1 mld zł.

Problem urósł do takich rozmiarów, że nikt nie wie, czy ceny polis nie będą musiały jeszcze rosnąć. A wtedy będzie rosło ryzyko, że na drogach pojawiać się zacznie coraz więcej nieubezpieczonych samochodów, bo niektórych osób nie będzie już stać na opłaty, a auto jest dla nich jedynym środkiem transportu. W przypadku szkody kończyłoby się to dla nieubezpieczonych jeszcze większym dramatem finansowym, bo takie szkody pokrywane są z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, a potem fundusz domaga się od sprawcy ich zwrotu – a mowa nierzadko o setkach tysięcy złotych czy milionach.

Eksperci zastanawiają się więc, jak uzdrowić polski rynek ubezpieczeń. Rozmawiali o tym podczas debaty zorganizowanej przez tygodnik „Do Rzeczy”.

Wojna cenowa i nowe prawo

Trudno coś naprawiać bez opisania przyczyn kłopotów. Jak to się stało, że przez kilka lat składki zbierane przez ubezpieczycieli nie pokrywały wypłat odszkodowań? – Trzeba najpierw przypomnieć, co to jest OC. Otóż to obowiązkowe ubezpieczenie jest pewną umową społeczną. A ubezpieczyciele są organizacjami pilnującymi wypełniania tej umowy – mówił Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Umowa polega na tym, że kierowcy wspólnie składają się na fundusz, który służy potem do wypłacania odszkodowań poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych – dodaje.

Prezes PIU przypomniał, że częstotliwość wypłacania odszkodowań z OC komunikacyjnego wynosi w Polsce 7 proc., jest więc wyższa od średniej unijnej (5 proc.). – Gdy wypłaty rosną znacząco szybciej od tego, co się zbiera w składkach, to mamy problem. W Polsce ten problem narastał od wielu lat. Ostatnia dekada to straty z OC w sumie powyżej 7,5 mld zł, a ostatnie dwa lata to straty ponad 1 mld zł rocznie – wyliczał Prądzyński.

Jak możliwa jest strata, skoro w 2016 r. zakłady ubezpieczeń zebrały ze składki OC ponad 11,6 mld zł, a wypłaciły odszkodowań i świadczeń na kwotę ok. 8 mld zł? – Proszę pamiętać, że zakłady ubezpieczeń nie działają bezkosztowo, ktoś musi składki zbierać, sprzedawać polisy, likwidować szkody. Koszty prowadzenia działalności i wypłacone świadczenia, a także rezerwy, które ubezpieczyciele muszą tworzyć pod kątem przyszłych wypłat, powodują, że ubezpieczyciele tracą duże kwoty – odpowiadał prezes PIU. Przypomniał, że we wcześniejszych latach na polskim rynku do wojny cenowej doprowadziły oddziały zagranicznych firm, które nie były objęte krajowym nadzorem.

Na obowiązkowe gromadzenie rezerwna przyszłe wypłaty odszkodowań wskazał też Paweł Sawicki, dyrektor Departamentu Inspekcji Ubezpieczeniowych i Emerytalnych Komisji Nadzoru Finansowego: – Zakłady ubezpieczeń na podstawie metod statystycznych tworzą tzw. rezerwy szkodowe. One uwzględniają przyszłe wypłaty. To są istotne pieniądze. To, że zakłady wypłaciły 8 mld zł, to jedno, ale są też odkładane pieniądze dla tych, którym świadczenia zostaną wypłacone w przyszłości.

To jednak nie wszystko. – Ważne jest też, że czas zgłaszania zobowiązań, za które będą odpowiadać ubezpieczyciele z pobranej w ubiegłym roku składki, to co najmniej 20 lat, a dodatkowo wiemy, że rentobiorcy mogą pobierać świadczenie nawet 40–50 lat i przez taki okres będą utrzymywani z tej ubiegłorocznej składki – podkreślała Zdzisława Cwalińska-Weychert, wiceprezes UFG. – Jednak może najbardziej istotne jest to, że składki pobierane obecnie muszą wystarczyć także na świadczenia sięgające 20 lat wstecz. Taki okres przedawnienia świadczeń, który jest ewenementem na skalę europejską, został wprowadzony dopiero w 2007 r.

Cwalińska-Weychert przypomniała, że rok później – w 2008 r. – pojawił się przepis, który dał prawo do otrzymania zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. – Wszyscy ubezpieczyciele podwyższyli wówczas składki, bo wiedzieli, że od tego czasu śmierć w wypadkach zaistniałych w przyszłości będzie wymagała kompensacji. Natomiast w 2010 r. dodatkowo okazało się, że kompensowane będą musiały być też wszystkie zgony, do których doszło przez kilkanaście wcześniejszych lat, również tych sprzed 2008 r., tj. sprzed wejścia w życie przepisu o zadośćuczynieniu za śmierć. Tak się stało po wyrokach Sądu Najwyższego, którego orzecznictwo ustaliło się dopiero w 2013 r. Sąd zadziałał jak ustawodawca, z tą jednak różnicą, że nie musiał się przejmować tym, jak to będzie sfinansowane. Dodatkowo trzeba pamiętać, że o ile w ubiegłym roku na drogach zginęło 3 tys. osób, o tyle w latach 90. liczba ofiar sięgała nawet 10 tys. – mówiła wiceprezes UFG.

Prezes PIU dodał, że w tej sprawie swoje zrobiły też wciąż rozszerzający się katalog odpowiedzialności i skokowo wzrastające wysokości odszkodowań, zwłaszcza zadośćuczynień. – Jeśli na to nałożymy jeszcze nowy unijny reżim wypłacalności, który zaczął obowiązywać od stycznia 2016 r., to widać, że w jednym momencie zgromadziło się kilka elementów, które spowodowały skokowy wzrost cen polis – argumentował Prądzyński. Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego, zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Ubezpieczenia komunikacyjne stały się pewnego rodzaju trampoliną dla innych ubezpieczeń – mówił podczas debaty. – Ubezpieczyciele mają więc tendencje, by te polisy sprzedawać taniej, a pozyskać klientów na inne. To m.in. dlatego przez ostatnie 10 lat trwały te chore wojny cenowe. Składka przestawała być adekwatna. A za nieadekwatną składką szły zaniżane wypłaty odszkodowań. I dzięki naszym wnioskom do SN pokazaliśmy kilkukrotnie, że zakłady ubezpieczeń nie realizowały przepisów prawa odszkodowawczego.

Problem rosnących składek

Zmiany prawa i wyroki Sądu Najwyższego doprowadziły więc do sytuacji, w której obecni kierowcy płacą składki także na wypłaty odszkodowań za śmierć w wypadkach z lat 90. – co w tamtych składkach nie było kalkulowane. – Doszliśmy więc być może do najważniejszej dyskusji ubezpieczeniowej w kraju – powiedziała Zdzisława Cwalińska-Weychert. – Czyli do określenia tego, za co chcą i powinni płacić polscy kierowcy w swojej składce OC – dodaje.

Poseł Adam Abramowicz stwierdził, że problemem nie jest w istocie nagły wzrost składki w ubiegłym roku, bo gdyby ten wzrost składki rozłożył się na 10 lat, to i tak konsumenci płaciliby dziś takie ceny, a przez lata wydali w sumie może nawet więcej. – Problem jest więc w tym, że poziom cen ubezpieczeń jest niedostępny dla coraz większej grupy Polaków. A są takie miejsca w kraju, gdzie nie dojeżdża żadna komunikacja zbiorowa – przekonywał Abramowicz. – I co się stanie, gdy człowiek musi dojeżdżać samochodem do pracy, a nie będzie go stać na OC? Zacznie jeździć bez ubezpieczenia i to będzie nieszczęście dla wszystkich – dodaje.

Poseł wskazywał, że najpilniejszym zadaniem jest urealnienie składki. – Bo może nas, jako Polaków, nie stać na wypłacanie tak wybujałych odszkodowań – powiedział parlamentarzysta. – Dzisiaj sąd rozszerzył katalog wypłaty zadośćuczynień i zdarza się, że płacimy dla rodziny bardzo szeroko pojętej, czyli babci, wujka. Chciałbym, żeby wszyscy dostawali duże kwoty odszkodowań. Jeśli jednak to spowoduje, że podstawowa składka OC dla każdego będzie wynosić np. 3 tys. zł, to oświadczam, że wtedy nas na to nie stać. I co wtedy? – pyta.

Wiceprezes UFG wskazywała, że kwoty zadośćuczynień za śmierć bliskiego w wypadku orzekane przez sąd bywają ogromne, nie ma ich limitu ani też jednolitych kryteriów przyznawania. – Kwoty tych zadośćuczynień powinniśmy więc może odnieść do innych odszkodowań ustawowo wypłacanych w Polsce – zaproponowała Zdzisława Cwalińska-Weychert. – Są np. ofiary wypadków przy pracy czy przestępstw. Za śmierć w wypadku przy pracy z ZUS rodzina może dostać maksymalnie ok. 60–100 tys. zł – łącznie dla wszystkich uprawnionych, wskazanych w przepisach. Podczas gdy w wypadkach komunikacyjnych w tych kwotach zamyka się pojedyncze roszczenie każdego z członków rodziny, przy czym krąg osób bliskich i uprawnionych nie jest tutaj ograniczony przepisami prawa. A czym się różni ból rodziny po stracie bliskiego w wypadku w pracy w porównaniu ze zgonem w wypadku komunikacyjnym?

Dyrektor Sawicki z KNF zauważył, że zgodnie z art. 33 ustawy o działalności ubezpieczeniowej składki muszą być adekwatne do wypłacanych świadczeń. Jeżeli katalog odszkodowań i zadośćuczynień z OC będzie się zwiększał, to zakłady ubezpieczeń będą podwyższały poziom składek.

– Cała Europa przeszła lub przechodzi te same procesy – dodał prezes PIU. – Większość krajów UE już ma to za sobą. Rosną koszty odszkodowawcze, bo naprawiamy coraz lepsze samochody, coraz lepsze, a więc i coraz droższe są metody leczenia. Jednak nikt nie mówi o ograniczaniu tego typu wypłat. Natomiast w Polsce wypłaca się też zadośćuczynienia za śmierć w wypadku dla rodziny. Takie świadczenia w wielu krajach zostały już uregulowane, a w niektórych nie istnieją – tłumaczył. I argumentował: – Za granicą już sprawdzono, że coraz wyższe wypłaty powodowały coraz wyższe składki. Pojawił się problem pewnego progu opłat, powyżej którego ludzie już nie są w stanie płacić.

W Wielkiej Brytanii zadośćuczynienie za śmierć jest ograniczone maksymalnie do 13,5 tys. funtów. W Niemczech toczy się debata o wprowadzeniu takiego świadczenia i padają propozycje, by wynosiło półtorej średniej pensji. Tymczasem w Polsce – jak wskazywali goście debaty „Do Rzeczy” – nie ma ani limitu kwoty, ani limitu osób uprawnionych do takich wypłat. – Doszliśmy więc do ważnego pytania: Czy Polaków stać na to, żeby nagle z niektórych tytułów prawnych wypłacać kilkanaście średnich pensji? – pytał Grzegorz Prądzyński.

Jakie rekomendacje dla rządu? 

Nad kwestią zadośćuczynień pracuje zespół w KNF. Swoje propozycje kończy wypracowywać także Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Jego przewodniczący poseł Adam Abramowicz mówił o rekomendacjach dla rządu, które pojawiają się w toku tych prac.

– Jeśli chodzi o zadośćuczynienia, to chyba wszyscy się zgadzają, że trzeba wyznaczyć jakieś ramy, w których będziemy się poruszać. W naszym zespole będą nad tym pracować także przedstawiciele kancelarii prawnych zajmujących się odszkodowaniami, którzy oczywiście mają zdanie przeciwne – powiedział poseł Abramowicz. – Jednak dobrym krokiem jest też poprawienie bezpieczeństwa na drogach. Chcemy więc zaproponować, by zakłady ubezpieczeń miały dostęp do Centralnej Ewidencji Kierowców. To może być np. dobrowolna zgoda, by ubezpieczyciel widział liczbę punktów karnych, wykroczeń, za co kierowca miałby oferowaną zniżkę – dodaje.

Parlamentarny zespół zamierza też zaproponować, by umożliwić kierowcom dobrowolne opłacanie udziału własnego w szkodzie wypłacanej z ich OC. Przy zgodzie np. na 1 tys. zł udziału własnego składka mogłaby być niższa o ok. 10 proc., a jednocześnie zdaniem pomysłodawców kierowca mógłby zacząć jeździć ostrożniej, wiedząc, że ryzykuje też własne pieniądze.

– Trzeba też zauważyć, że agenci ubezpieczeniowi mają prowizję procentową od pozyskanych polis i po podwyżkach zaczęli dużo więcej zarabiać, a ich koszty nie wzrosły – wskazywał Adam Abramowicz. – Są tu różne pomysły, uważamy, że należy pracę agenta urynkowić.

Przedstawiciel Biura Rzecznika Finansowego chwalił pomysł udziału własnego w OC, który jego zdaniem może pomóc w prewencji wypadków. Ostrzegał jednak, by ograniczenie osób uprawnionych do zadośćuczynienia za śmierć bliskiego nie zablokowało takich świadczeń np. dla konkubentów czy dalszej rodziny sprawującej opiekę nad kimś. – O wysokości świadczeń oczywiście możemy podyskutować – dodał Aleksander Daszewski. I podkreślał, że jego zdaniem hamowanie trendu wzrostowego cen polis nie powinno się odbywać kosztem poszkodowanych. – Jeśli zakłady ubezpieczeń troszczyłyby się o nas tak jak we Francji czy w Niemczech, to nie mielibyśmy na rynku tysięcy kancelarii odszkodowawczych, które w imieniu poszkodowanych występują przeciw zakładom ubezpieczeń, i firm skupujących roszczenia wobec ubezpieczycieli przez niedoszacowane świadczenia – podkreślał Daszewski.

– Nikt nie mówi o ograniczaniu odszkodowań dla osób poszkodowanych w wypadkach – zapewniał prezes PIU. – Standaryzacja nie jest ograniczaniem, jest pewną przewidywalnością, a ścieżka sądowa dla niezgadzających się ze świadczeniem będzie otwarta. Przewidywalność będzie też cenna dla poszkodowanych, bo i on czy rodzina będą jasno wiedziały, co i ile należy się w jakiej sytuacji – wyjaśniał Grzegorz Prądzyński.

Na zdjęciu od lewej: Moderator Łukasz Zboralsk; p. Grzegorz Prądzyński Prezes zarządu Polska Izba Ubezpieczeń; p. Adam Abramowicz Poseł Prawo i SprawiedliwośćNa zdjęciu od lewej: p. Grzegorz Prądzyński Prezes zarządu Polska Izba Ubezpieczeń; p. Adam Abramowicz Poseł Prawo i SprawiedliwośćNa zdjęciu od lewej: Piotr Gabryel - I zastępca Redaktora Naczelnego DO RZECZY; Łukasz Zboralsk - Moderator; p. Grzegorz Prądzyński Prezes zarządu Polska Izba Ubezpieczeń; p. Adam Abramowicz Poseł Prawo i Sprawiedliwość; p. Zdzisława Cwalińska-Weychert WiNa zdjęciu od lewej: p. Grzegorz Prądzyński Prezes zarządu Polska Izba Ubezpieczeń; p. Adam Abramowicz Poseł Prawo i Sprawiedliwość; p. Zdzisława Cwalińska-Weychert Wiceprezes Zarządu Ubezpieczeniowy Fundusz GwarancyjnyNa zdjęciu od lewej: p. Grzegorz Prądzyński Prezes zarządu Polska Izba Ubezpieczeń; p. Adam Abramowicz Poseł Prawo i Sprawiedliwość; p. Zdzisława Cwalińska-Weychert Wiceprezes Zarządu Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny; p. Aleksander Daszewski Radca prawNa zdjęciu od lewej: p. Zdzisława Cwalińska-Weychert Wiceprezes Zarządu Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny; p. Aleksander Daszewski Radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego; p. Paweł Sawicki Dyrektor Departamentu Inspekcji Ubezpieczeniowych i Emerytal

Cały artykuł opublikowany jest w 13/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także