Każdy potrzebuje ubrania. Trzeba mieć płaszcz, buty zimowe, bieliznę. Ale od innych artykułów pierwszej potrzeby ubranie różni się tym, że granica między koniecznością a kaprysem jest trudna do ustalenia. Bo ubranie ma też funkcję społeczną i ona różnicuje. Strój wyznacza miejsce w porządku społecznym, odróżnia od innych, nadaje tożsamość. Chcemy się wyróżniać, ale też staramy się podłączyć do grupy nam bliskiej lub takiej, do której aspirujemy. Tę ostatnią właściwość wykorzystuje moda. Moda istniała, od kiedy człowiek zamienił skóry na ubranie, bo wiąże się z występowaniem hierarchii społecznych. Jednak sposób, w jaki przemysł fashion wykorzystał ją w ostatnich dwóch dekadach XX w. i dwóch pierwszych XXI w., jest w historii ludzkości bezprecedensowy. W naszej sferze cywilizacyjnej ubranie prawie całkowicie oderwało się od swojej funkcji zaspokajania potrzeb i przestawiło na zaspokajanie aspiracji, pragnień, kaprysów, leczenie frustracji. Kupujemy ubrania niekoniecznie wtedy, gdy ich potrzebujemy, ale dlatego, że nam się podobają, tłumią stres, spełniają zachcianki, są modne. Nawet jeśli nie bardzo chcemy być modni, wolelibyśmy nie być niemodni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.