Nadchodzi koniec epoki rajów podatkowych i bezkarnego prania pieniędzy. Coraz więcej krajów ulega naciskom różnych organizacji międzynarodowych – czy to Unii Europejskiej, czy OECD – i zamyka swoje wrota dla fiskalnych oszustów. Pod koniec marca Austria i Luksemburg, jako ostatnie państwa Unii, podjęły decyzję, iż będą przestrzegać brukselskiej dyrektywy dotyczącej oszczędności gromadzonych na kontach bankowych przez obywateli UE (została ona wprowadzona już w 2003 r.). Zobowiązuje ona wszystkie rządy UE do automatycznej wymiany informacji na temat kont cudzoziemców w ich własnych krajach.
Austria i Luksemburg korzystały dotąd z możliwości tzw. opt-outu. Nie musiały przekazywać informacji na przykład władzom francuskim czy niemieckim (szczególnie zawzięcie ścigającym podatkowych przestępców), ale za to nakładały na depozyty gości z zagranicy wysokie podatki. Najpierw było to 15 proc., potem 20 proc., wreszcie 35 proc. Następnie sumkę tę dzieliły między sobą dwa zainteresowane kraje: trzy czwarte wędrowały tam, gdzie delikwent był zameldowany, jedna czwarta zaś zostawała tam, gdzie miał konto. Nic dziwnego, że niektóre państwa (oprócz Austrii i Luksemburga długo opierała się także Belgia) nie miały zamiaru zrezygnować z tak łatwego zysku. Warto nadmienić, ż sam tylko sektor bankowy malutkiego Luksemburga dysponuje aktywami w wysokości 3 bln euro. Jednak nie dziwi także, że zarówno Komisja Europejska, jak i kilka rządów narodowych mocno naciskały na maruderów, by jednak zrezygnowali z „opt-outu”, bo mimo wszystko bardzo utrudniał on walkę z plagą unikania podatków. (...)