Najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli pokazuje, że system polskiej służby zdrowia nękany jest nie tylko wiecznym niedoborem pieniędzy. Widać wyraźnie, że nawet gdy pieniądze są, to wydaje się je w mało efektywny sposób.
Zacznijmy od najbardziej wstrząsającej historii, na którą natknęli się inspektorzy. Otóż przez prawie pół roku (do zakończenia kontroli NIK w październiku 2021 r.) w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku na Oddziale Kardiologii stał nieużywany angiograf (urządzenie pozwalające na obrazowanie żył, tętnic, komór serca). Szpital zgłosił awarię, urządzenie przestało działać. Oto, co odnotował wezwany na miejsce autoryzowany serwis: „W maszynowni aparatu liczne ślady ogryzionych resztek izolacji kabli sygnałowych i zasilających biegnących trasą kablową pod sufitem przez kolejne pomieszczenia. Ostry zapach zgnilizny/padliny sugeruje obecność szczurów. Do dalszej diagnozy wymagana jest wymiana lampy RTG oraz większości kabli sygnałowych i zasilających biegnących na trasie od maszynowni do sterowni i/lub ramienia”. Ostatecznie naprawę wyceniono na prawie 10 mln zł, a placówka nie miała na to pieniędzy. Zdaniem NIK kable powinny zostać tak zabezpieczone, żeby nie mogły pogryźć ich szczury.
Sprzętu nękanego awariami jest dużo więcej. W Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie aparatura do badań medycyny nuklearnej oraz rezonansu magnetycznego była wyłączona w sumie przez 224 dni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.