Ta unijna inicjatywa jest działaniem czysto politycznym. Proponowane rozwiązania mocno wkraczają w naszą suwerenność, w domenę państw narodowych. To po prostu bezwzględna próba budowania państwa federacyjnego i próba wywłaszczenia Polaków. Lasy stanowią prawie jedną trzecią powierzchni naszego kraju. Polityka leśna to precyzyjna i konsekwentna praca uwzględniająca przyrodnicze warunki krajowe. Zarządzanie lasami z poziomu brukselskich urzędników jest absurdalnym pomysłem. Ponad 70 proc. Polaków sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. Mieliśmy już przykład, jak Platforma Obywatelska chciała sprywatyzować lasy – wzbudziło to wielkie oburzenie wśród społeczeństwa. Polacy wyraźnie mówią: Stoimy murem w obronie polskich lasów!
Unia Europejska stawia sobie coraz wyższe cele klimatyczne. Czy tak samo ważne są aspekty związane z gospodarką i ochroną przyrody?
Z klimatu i ekologii robi się nową europejską „religię”. To już ideologia. Brakuje tu racjonalnego, trzeźwego myślenia. Unia dąży coraz bardziej w stronę neutralności klimatycznej Europy. Z początkiem wojny na Ukrainie wydawało się, że zmienimy kierunek działań. Jednak już dziś widzimy, że kurs został przyspieszony. Polityka eurokołchozu za wszelką cenę brnie w swoją stronę. Pomija się kwestie związane z bezpieczeństwem energetycznym. Nie każde państwo jest w stanie w tak szybkim tempie odejść od dotychczasowych źródeł ciepła i oprzeć energetyki tylko na tzw. ekologicznych rozwiązaniach.
Pytanie, czy rzeczywiście jest to nieprzemyślana polityka UE czy jest wręcz przeciwnie? Odnoszę wrażenie, że ktoś zwyczajnie chce doprowadzić do unicestwienia polskich Lasów Państwowych, aby dobrać się do znajdujących się pod nimi złóż.
Nieprzemyślana, ponieważ nieoparta na faktach naukowych i podszyta ideologią. Natomiast przemyślana pod kątem realizacji ślepych zapisów, które nie wiemy, czym mogą się zakończyć. Próbujemy udowodnić naukowo, że podporządkowanie polityki leśnej celom klimatycznym przyniesie odwrotny skutek do zamierzonego. W konsekwencji doprowadzi to do zdegradowania lasów, które bez czynnej ochrony nie będą mogły się odbudować przez setki lat.
TSUE w 2017 r. zakazał wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej, co niestety doprowadziło do tego, że ten piękny obszar uległ znacznej degradacji. Czy nowe plany UE mogą zagrozić również innym kompleksom leśnym, podobnie jak to było na terenie puszczy?
To była eksperymentalna decyzja Unii Europejskiej, której niestety Polska uległa. Mimo że mieliśmy rację, to daliśmy się przestraszyć i postawić pod pręgierz. Tam nie chodziło o wycinkę. Chodziło o to, że Polska decydując się na te prace wycinkowe, nie dość upewniła się, w jaki sposób wpłyną one na stan środowiska. Rzeczywiście były tam pewne nieścisłości z decyzjami środowiskowymi. Do dziś nie ma wstępu na teren trzech nadleśnictw puszczańskich ze względu na niebezpieczeństwo spowodowane próchniejącym drewnem. Tak to się skończyło, a my straciliśmy cenne przyrodniczo zasoby, które przez wiele lat mogliśmy użytkować. To jest przykład, w jaki sposób doktrynalne podejście prowadzi do sytuacji, że to, co jest cenne przyrodniczo, możemy utracić. Nie chciałbym, żebyśmy doczekali tego, że w wyniku nieprzemyślanych decyzji unijnych urzędników kolejne pokolenia będą musiały odwracać złe skutki tych polityk.
Jak daleko jeszcze UE sięgnie w swojej ingerencji w prawa i kompetencje państw członkowskich?
Kolejne zakusy na lasy idą o krok dalej. Trwają prace nad unijnymi ramami monitorowania lasów w Unii Europejskiej i krajowymi planami strategicznymi. To następna ingerencja w krajową politykę leśną. Oznacza nie tylko kontrolę nad stanem lasu, lecz także nad aspektem gospodarczym związanym z wykorzystaniem pozyskanego drewna. Radykalne ograniczenie podaży surowca spowoduje gwałtowny wzrost jego ceny. Dla wielu producentów z branży drzewnej zwyczajnie go zabraknie. Oznacza to bardzo poważne perturbacje dla tego sektora. Produkcja wyrobów z drewna w dużej mierze przeniesiona zostanie poza Unię Europejską. A przecież drewno to ważny surowiec ekologiczny i odnawialny, mający zastosowanie w 30 tys. różnych produktów.
Co to oznacza dla polskiego przemysłu drzewnego? Dziś jesteśmy w czołówce producentów mebli i produktów drewnopochodnych.
Z całą pewnością można przewidzieć, że nowe unijne regulacje doprowadziłyby do krachu polskiej gospodarki drzewnej. W konsekwencji utraty blisko 200 tys. miejsc pracy. Oznaczałoby to zubożenie dużej części polskiego społeczeństwa, na co nigdy nie będzie naszej zgody. Ograniczenie podaży drewna, zwiększenie kosztów jego pozyskania przyniesie znaczne ograniczenie dostępu do surowca drzewnego i szybowanie jego cen w górę. Z czym to się wiąże? Z tym, że zmuszeni bylibyśmy do importu drewna z innych krajów, nie mając nawet gwarancji, czy zostało one pozyskane zgodnie z zasadami prowadzenia zrównoważonej gospodarki leśnej. W sytuacji jego braku na rynku niewykluczone, że musielibyśmy poszukać zamienników typu plastik, szkło czy beton – a to stoi przecież w zdecydowanej sprzeczności z ideą ograniczania negatywnych zmian klimatycznych.