"Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do danych MRPiPS z których wynika, że "przyszłość polskiego systemu emerytalnego nie maluje się w tak czarnych barwach, jak niektórzy to opisują. Jest jednak problem, od którego nie można odwracać oczu. Reforma jest konieczna i to jak najszybciej".
"DGP" wskazuje, że w ciągu następnej dekady będzie obserwować realny spadek wysokości emerytur. "Obecnie bowiem świadczenia są ustalane na mniej korzystnych zasadach, ponieważ osobom, które rozpoczęły aktywność zawodową po 1998 r., nie uwzględnia się już kapitału początkowego" – czytamy. Widoczny jest znaczący przyrost liczby emerytów, których w 2035 r. ma być ok. 7 milionów.
W tym kontekście szczególny niepokój ma budzić pespektywa wysokości emerytur kobiet. Według danych gazety z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, średnia emerytura kobiety może być o 2,7 tys. zł niższa niż u mężczyzn. Dysproporcja wynika z faktu, że średnia długość życia Polek jest dłuższa niż w przypadku Polaków, a jednocześnie obowiązuje je niższy wiek emerytalny.
"Biorąc pod uwagę, że udział płci pięknej w gronie emerytów ma przekroczyć 60 proc, spowoduje to znaczne pogorszenie ich sytuacji finansowej" – komentuje ekspert Instytutu Emerytalnego, Agnieszka Łukawska. Jej zdaniem rząd musi przygotować zachęty, które skłoniłyby kobiety do dłuższej pracy.
"DGP" zauważa, że "zbyt wolno przybywa osób aktywnych zawodowo, dokładających się na bieżąco do emerytur. Co dziesiąty ubezpieczony w Polsce jest cudzoziemcem. Jeśli zdecyduje się np. na wyjazd do innego kraju Europy, liczba osób aktywnych zawodowo obniży się jeszcze bardziej".
Podwyżka wieku emerytalnego? Koalicja wrze po słowach Pełczyńskiej
Wiek emerytalny w Polsce wynosi obecnie 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. We wtorek minister funduszy i polityki regionalnej nie wykluczyła, że w przyszłości potrzebne będzie jego podniesienie. Temat rozwinęła w środę rano w Polsat News. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz wprost stwierdziła, że powinno się poważnie podejść do dyskusji na ten temat. To jednak nie wszystko, polityk podkreśliła, że Polacy powinni również pracować więcej. – Potrzebne są polityki, które stymulują dzietność. Rodzice muszą mieć pewność zostawienia dziecka pod dobrą opieką, gdy idą do pracy. I trzecia sprawa, to praca. Wszyscy muszą pracować najwięcej jak się da – mówiła.
Wypowiedzi minister wywołały falę komentarzy. Politycy PiS przekonują, że obecny rząd chce podwyższyć wiek emerytalny. "Nikt dzisiaj nie chce podnosić i nie podniesie wieku emerytalnego" – zapewnia szefowa MFiPR Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. "To nie zmienia faktu, że trzeba odpowiedzieć na wyzwania związane z kryzysem demograficznym. Nawet jeśli to trudny temat, którego niektórzy by woleli 'nie ruszać'. Bo jeśli dzisiaj nie zaczniemy działać, to jutro koszty spadną na przyszłych emerytów i młodsze pokolenia" – podkreśla Pełczyńska-Nałęcz.
Zapewnienia te nie zmieniły jednak faktu, że wypowiedź minister wywołała w koalicji rządzącej burzę. "W PO jest nawet nie tyle niepisana, co bardzo wyraźnie wygłoszona przez lidera zasada, że jeśli pada jakiekolwiek pytanie o wiek emerytalny, to odpowiedź zawsze musi brzmieć 'nie, nie będziemy niczego zmieniać'. Pani ministra, która należy do Polski 2050, albo nie usłyszała premiera, albo się zagalopowała, albo po prostu znowu okazało się, że do polityki trzeba mieć doświadczenie" – opisuje portal Onet.
Czytaj też:
Nie będzie emerytur stażowych? Brak porozumienia w rządzieCzytaj też:
"Wszyscy muszą pracować najwięcej jak się da". Szokujące słowa minister