Stawką tzw. wyborów połówkowych, które odbyły się pod koniec października, były teoretycznie 127 miejsc z 257 w izbie niższej Kongresu i 24 miejsca z 72 w Senacie. W praktyce bój toczył się o dalszy rozwój gospodarczy, stabilność argentyńskiej waluty oraz o przyszłość reform wprowadzanych przez Javiera Mileia. Obóz prezydenta szacował przed głosowaniem, że sukcesem będzie wynik na poziomie 30–35 proc. Tymczasem partia La Libertad Avanza zmiażdżyła opozycję, zdobywając 40,8 proc. Politycy z lewicowego ruchu peronistowskiego Siła Ojczyzny (FP) ponieśli porażkę, zdobywając niecałe 25 proc. głosów.
Dzięki tak zdecydowanej wygranej w październikowych wyborach prezydentowi, który zasłynął na całym świecie jako ten, który prowadzi politykę „cięć piłą łańcuchową”, łatwiej będzie kontynuować wolnorynkowy program ograniczania wydatków państwowych i deregulacji argentyńskiej gospodarki. Jego partia od grudnia będzie zatem mieć wystarczającą liczbę głosów, aby blokować ewentualne próby impeachmentu prezydenta.
Historia argentyńskich bankructw
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
