Szkodników należy piętnować. Ponad podziałami, gdy psują życie nam wszystkim. W polskich mediach jednak obowiązuje inna zasada: swoich nie ruszamy
Piotr Gursztyn
Zapewne każdy obserwator debaty publicznej zauważył ile uwagi poświęciły media wynurzeniom posła PiS Stanisława Pięty o tym, że Adam Mickiewicz wstąpiłby do jego partii i pisałby poematy chwalące prezesa Kaczyńskiego. Każda groteskowa wypowiedź jest oczywiście gratką, więc nie ma co się dziwić temu, że ją obśmiano.
Ale w tym samym czasie, też na temat Mickiewicza, wypowiedział się inny poseł. Tym razem Platformy Obywatelskiej. Skądinąd zresztą z województwa śląskiego, tak jak Pięta. Poseł PO Marek Plura – zaangażowany we wspieranie ślązakowskiego regionalizmu, czy wręcz separatyzmu – też uraczył opinię publiczną swoimi przemyśleniami na temat najważniejszego polskiego poety. Jego opinia nie została jednak tak bardzo nagłośniona.
Nierównomierne traktowanie obu przypadków jest uderzające. Pięta zaanonsował swoją lizusowską opinię na specyficznym nośniku, czyli Twitterze. Plura też na nośniku o podobnym charakterze, bo Facebooku. Ale oprócz tego napisał prawie identyczny felieton w dużym poczytnym periodyku, czyli „Dzienniku Zachodnim”.
Tweet Pięty był tak groteskowy, że nawet najwięksi przeciwnicy PiS nie twierdzili, że zrobił tym jakąś szkodę. Jeśli już to własnej partii z racji kuriozalnego charakteru wpisu.
Natomiast Plura popełnił dwa teksty, które jątrzą i prowokują. Wyrządzają realną szkodę, bo antagonizują Ślązaków z całą resztą Polski. Nie wzbudzają śmiechu – jak w przypadku Pięty – ale wściekłość i niechęć. Mimo to „uczulone” na przejawy agresji w życiu publicznym, język nienawiści, szowinizm i inne temu podobne zjawiska media zgodnie przemilczały sprawę Plury.
Przejdźmy do rzeczy. Co Plura napisał? Ucieszył się z tego, że jego mały syn nie zetknie się w szkole z dziełami Adama Mickiewicza. Ani Henryka Sienkiewicza. „Tu i ówdzie słyszę głośne żale nad zmianami w kanonie lektur szkolnych, z którego MEN wykreśliło katowanie dzieci w gimnazjum „Panem Tadeuszem”, „Konradem Wallenrodem” i „Trylogią”. Poloniści, na szczęście tylko niektórzy, larum podnoszą, że jakże tu teraz wpajać etos Rzeczpospolitej bez „Ogniem i mieczem”, którym polski możnowładca tłumi wyzwoleńcze powstanie na Ukrainie. Jakże tu teraz kształtować młodego patriotę polskiego, kiedy się mu nie wbije do głowy, że Tatar, Turek, Niemiec, Szwed Rosjanin i Ukrainiec to wróg jest i basta, a Polak to ten, kto za Polskę umiera, a najlepiej u boku Napoleona, pierwszego oprawcy nowożytnej Europy. Jakże’sz pielęgnować młodocianą wrażliwość Polaka, bez obrazków ze szlacheckiego zaścianka, bez pola na Litwie gdzie świerzop i dzięcielina pała, no i bez szlachtowanego niedźwiedzia z białoruskiej puszczy.” Dla swych enuncjacji dał tytuł: „Szkoła wolna od zaścianka”.
W innym miejscu Plura nazywa czytanie Mickiewicza paranoją i to rewizjonistyczną. Zaleca zastąpienie go niejakim Eichendorffem, pochodzącym ze Śląska, niemieckim poetą romantycznym. Wkuwanie jego wierszy – poseł nie sprecyzował, czy w oryginale, czy w przekładzie – nie będzie katowaniem. Zachwala go jako patriotę, który bronił swoją ojczyznę przed owym „oprawcą”, czyli Napoleonem. „Patriotyzm Eichendorffa to zbrojna walka z napoleońskim okupantem i solidna praca dla ojczyzny na odpowiedzialnym urzędzie. To także wdrażanie chrześcijańskich wartości, tak w twórczości jak i w codziennym życiu, a nie mesjanizm z gęsiego pióra wyssany”.
Gdyby Plurze, ot tak, nie podobał się Mickiewicz czy Sienkiewicz, to mógłby napisać, że lepiej byłoby czytać Słowackiego, Krasińskiego, Norwida, może pozytywistów. Nie, dla niego ohydą jest to, że Mickiewicz i Sienkiewicz to pisarze polscy. Eichendorff „solidnie” pracował dla swojej pruskiej, nie polskiej ojczyzny. Walczył z Napoleonem w jej obronie. A warto spojrzeć na mapy, jaki miała kształt. W owej pruskiej ojczyźnie wówczas był nie tylko Poznań, ale i Warszawa. Po trzech rozbiorach – których inicjatorami zawsze była ojczyzna Eichendorffa – Polacy stanowili 40 proc. ludności Prus. Tyle, że nie mieli praw mniejszości, o które tak głośno dziś krzyczy poseł Plura. „Oprawca” Napoleon był jedynym władcą, który dał szansę Polakom na złamanie ustaleń konwencji petersburskiej 1797, gdzie trójka zaborców zobowiązała się na wymazanie nazwy Polska. Humanitarysta Plura ma ciepłe uczucie wobec ojczyzny Eichendorffa, a brak mu tego, gdy pisze o ojczyźnie Polaków.
Mowa jest cały czas – jeśli ktoś to przeoczył – nie o ekscentrycznym publicyście, ale pośle partii rządzącej Polską. Zdarza się, że partie wpuszczają na swoje listy ludzi nieodpowiedzialnych i szkodliwych. Trudno, zdarza się. Ale w żaden sposób nie można zaakceptować tego, że nikt z Platformy nie odezwał się w sprawie Plury i jego skandalicznych opinii. Ten sam zarzut dotyczy też wspierających rząd i Platformę mediów.
„Polak – Sarmata to dla mojej rodziny twór kulturowo obcy, więc mi się nigdy w wychowawczym kanonie nie mieścił, bo wzorów dla moich dzieci szukam u tych romantyków, którzy uczą miłości, również tej do Ojczyzny, a nie gloryfikują obraz wojny i przemocy” – pisze poseł Platformy Plura. Zadajmy zatem pytanie: dlaczego Mickiewicz i Sienkiewicz musieli „gloryfikować” obraz wojny i przemocy? Bo ojczyzna Eichendorffa – ukochanego poety posła Plury – odebrała im wolność. Eichendorffowi – według Plury – wolno było walczyć z okupantem, Polakom już nie.
A używając retoryki posła Plury można odpowiedzieć następująco. Może „Polak-Sarmata” jest wzorcem niedoskonałym. Ale i tak jest doskonalszym wzorem niż model folksdojcza, którego propagatorem i kontynuatorem zdaje się być poseł Plura. A folksdojcze nie mają najmniejszego prawa do układania programów nauczania w polskich szkołach. I jeśli gdzieś w Polsce „wzbiera brunatna fala” to w głowach ludzi o mentalności folksdojcza. Takich jak poseł PO Marek Plura. Nigdzie indziej.