Powstała nowa partia. Czy się uda? Egzamin będzie w maju. Jedno można powiedzieć, że wygląda to znacznie poważniej niż dotychczasowe próby wbicia się między PO a PiS
Piotr Gursztyn
Konwencja została zorganizowana profesjonalnie. Zwłaszcza jak na raczkującą partię. I całkiem na „na bogato”, co może świadczyć o tym, że ktoś chce wspierać nową partię. Orkan Ksawery przykrył w mediach nową inicjatywę, ale nie całkowicie. Sala była pełna, a delegaci żwawi i rozentuzjazmowani.
Opinia publiczna dowiedziała się, że powstała nowa partia. O niezłej nazwie i nieudanym logo. To jednak rzeczy drugorzędne. Przemówienia z konwencji były na profesjonalnym poziomie. Jarosław Gowin powiedział wiele rzeczy ważnych i ciekawie brzmiących. Ale też powiedział trzy rzeczy niemądre, którymi ekscytowali się komentatorzy.
Mówił o jednomandatowych okręgach wyborczych, zniesieniu budżetowego finansowania partii, oraz przyznania dodatkowego głosu za każde wychowywane dziecko. Szaleństwo? Tylko na pozór.
Gowin byłby wariatem, gdyby wierzył w te postulaty. Raczej to ktoś, kto w potocznym języku nazywa się „cwany gapa”. Jego pierwszym wyzwaniem jest przeskoczyć przez próg pięciu procent. Najlepiej to zrobić odwołując się do wyrazistych i ekstrawaganckich haseł. Gdyby ktoś jednak wpadł na pomysł, aby wprowadzić któreś z tych haseł to musiałby – oprócz finansowania partii – zmieniać konstytucję. Zanim partia Gowina urośnie do jako takiego poziomu większość ludzi zapomni o tej części jego przemówienia. Tak jak było z PO i kretyńskimi hasłami likwidacji Senatu i ograniczenia liczby posłów. Raczkujące partie muszą przejść przez paskudne niemowlęce choroby.
Pytanie oczywiście, czy partia Gowina zaistnieje. Pokaże to maraton wyborczy, który zacznie się już za chwilę. Będzie jej ciężko. Wszystkie ostatnie przedterminowe wybory – zwłaszcza te w Elblągu – pokazują, że wyborcy wolą głosować na stare szyldy: PO, PiS, SLD i PSL. Nawet partia Janusza Palikota nie mieści się w tej grupie. Wyborcy robią to z zaciśniętymi nosami, ale widać, że nie chcą ryzykować głosując na niesprawdzone nowości.
Ogromną przeszkodą jest też to, że wszystko w polskiej polityce kręci się wokół Jarosława Kaczyńskiego. Albo jest się za – i wtedy trzeba być w PiS; albo przeciw. Poparcie dla PO spada, ale rośnie dla SLD, lecz nie dla partii Palikota. Właśnie dlatego, że SLD jest postrzegane jako niezbędny komponent w przyszłej anty-PiS-owskiej koalicji. Zaś Palikot, jako postać nieprzewidywalna, nie jest widziany w roli koalicjanta. A Gowin i jego sojusznicy chcą wypisać się z tej manichejskiej logiki. Jeśli są już w Polsce wyborcy, którzy pragną tego samego, to będzie to plus dla nowej partii.
Jest jedna rzecz, która może być atutem Gowina, o ile będzie umiał z niej skorzystać. Świat polskiej polityki to świat ludzi zmęczonych. Rutyniarzy, którzy wykonują swoje ruchy, bo muszą, a nie dlatego, że chcą. Nawet w PiS, partii, która zapowiada, że strząśnie dotychczasowym układem, nie wyczuwa się porywającej energii i świeżości. Nie darmo młodzi ludzie o prawicowych poglądach bawią się w jakieś Ruchy Narodowe. Bo widzą PiS jako partię establishmentu. Gowin, żeby wygrać musi przekonać, że jest świeży, ma energię, i że działa, bo chce, a nie musi.