W rozmowie z redaktorem naczelnym "Do Rzeczy" Pawłem Lisickim Magierowski mówił o liście otwartym, jaki samorządowcy z Pomorza skierowali do prezydenta Andrzeja Dudy. Sygnatariusze nie zgadzają się na "stawianie domyślnego znaku równości między ustrojem zdrajców (…) a kolejnymi rządami Polski po 1989 roku". Pismo ma związek z przemówieniem, które prezydent wygłosił podczas pogrzebu "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku.
– Andrzej Duda mówił o pielęgnowaniu pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Mówimy o postrzeganiu tamtej historii przez władze państwowe PRL. (…) Wielu publicystów, komentatorów i intelektualistów chciało pamiętać tylko o tej złej naszej przyszłości: o Jedwabnem, o Kielcach. Chciało, żebyśmy dyskutowali tylko o winach i ciemnych kartach. (…) Prezydent nie boi się mówić i krytykować tych dwudziestu paru lat po upadku reżimu komunistycznego, w których zapominano o polskich bohaterach, często bezwiednie – podkreślił Magierowski.
Pytany o wizytę polskich ministrów w Wielkiej Brytanii, prezydencki rzecznik przywołał słowa szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który powiedział, że gdyby delegacja nie pojechała do Londynu, rząd spotkałby się z zarzutami o bierność ws. sytuacji Polaków na Wyspach. Magierowski dodał, że w Wielkiej Brytanii rozpętano nagonkę na przybyszów z zewnątrz i imigrantów, również z Europy Środkowej i Wschodniej.
– Dzisiaj mamy tego konsekwencje, także konsekwencje słów polityków, którzy zaangażowali się w kampanię na rzecz Brexitu. Używali może nie tak ostrego języka jak brytyjskie tabloidy, ale przyczyniali się do tego, że atmosfera wobec emigrantów na Wyspach bardzo się pogorszyła – stwierdził gość Pawła Lisickiego.
dmc
Fot. Polskieradio.pl
DoRzeczy.pl