Czy zaskoczył Pana wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego?
Piotr Gociek: Zaskoczyła mnie skala przewagi Prawa i Sprawiedliwości. Wszelkie prognozy przed wyborami wskazywały raczej na wynik bliski remisowi. Drugim zaskoczeniem jest wysoka frekwencja.
Skąd wzięła się tak duża mobilizacja wyborców Prawa i Sprawiedliwości?
Mobilizacja była po obu stronach. Nowością jest to, że na wybory, o których o tej pory sądzono, że są poza zainteresowaniem mniejszych ośrodków i elektoratu prawicowego, tym razem faktycznie mieszkańcy mniejszych ośrodków i prawicowi wyborcy się zmobilizowali. Powody moim zdaniem są dwa.
Jakie?
Po pierwsze – opozycja padła ofiarą własnej broni. Próbowała zamienić najpierw wybory samorządowe, a teraz europejskie w plebiscyt, czy jest się za, czy przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Jednocześnie, gdy popatrzymy na sondaże to okaże się, że Polacy akceptują bardzo wiele działań koalicji rządzącej. A więc działanie opozycji było samobójcze – potraktowano wybory jako referendum nad rządami PiS, okazało się, że rząd to referendum wygrał. Drugim powodem, który miał moim zdaniem znaczenie, było niedocenienie przez opozycję kwestii światopoglądowych. Politycy opozycji myśleli, że można dowolnie przesuwać swój program na lewo, czasem bardzo na lewo. Można bezkarnie drwić z Kościoła. Bezrefleksyjnie wspierać najbardziej dzikie pomysły obyczajowe poczynając od wprowadzonej przez Rafała Trzaskowkiego karty LGBT i, że nie wywoła to żadnego odzewu. Okazało się, że wywołało i ta mobilizacja przyczyniła się do tego, że tak wielu wyborców konserwatywnych poszło zagłosować.
Z czego wynika słaby wynik Kukiz'15?
Wynik Kukiza wynikał z dwóch powodów. Po pierwsze stracił on część wyborców na rzecz Konfederacji. Najpierw rozłam w klubie parlamentarnym. Potem w kampanii widzieliśmy bardziej wyraziste prezentowanie antysystemowych poglądów już nie tylko jako antysystemowość w Polsce, ale o kontestowanie Unii Europejskiej przez Konfederację. Przyniosło to efekt – Konfederacja przejęła trochę rolę partii protestu, którą do tej pory pełnił ruch Kukiza. Nie był widoczny w tej kampanii sam Paweł Kukiz. Nie było wiadomo, w którym ta formacja ma iść. To może być początek znikania tego ugrupowania.
A czy był zaskoczeniem słabszy niż się spodziewano wynik Konfederacji?
Jeżeli spojrzymy na liczby bezwzględne, to poparcie dla Konfederacji waha się w granicach poparcia partii Korwin-Mikkego w wyborach do Parlamentu Europejskiego z 2014 roku i wyborach do Sejmu z roku 2015. Czyli jest w Polsce grupa od pół mliliona do siedmiuset tysięcy wyborców. Tam żaden gwałtowny przyrost ani spadek nie nastąpił. Przy niższej frekwencji Konfederacja mogłaby przekroczyć próg. W wyborach do Sejmu, gdzie frekwencja będzie zapewne wyższa, może osiągnąć około 4 pkt. Proc. Czyli dostanie dotację z budżetu, ale do Sejmu nie wejdzie.
Czytaj też:
Sawicki stawia krzyżyk na Koalicji Europejskiej. "Ten test wypadł źle"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.