Kamila Baranowska: W Harlow zginął Polak, a kilka dni później dwóch innych zostało zaatakowanych. Spodziewał się pan, że nastroje antypolskie będą tak eskalować?
Stanisław Karczewski: Spodziewałem się. W czerwcu, po pierwszych incydentach skierowanych przeciwko Polakom, pojechałem do Londynu, gdzie rozmawiałem z działaczami polonijnymi i z ambasadorem. Już wtedy były sygnały, że nastroje, zwłaszcza po referendum w sprawie Brexitu, nie napawają optymizmem. Przy czym niechęć Brytyjczyków nie jest skierowana tylko przeciwko Polakom, lecz ogólnie przeciwko obcokrajowcom. Nie wynika to z rasizmu ani ksenofobii, lecz ze względów ekonomicznych i przekonania, że obcokrajowcy – a Polacy są dziś na Wyspach największą grupą imigrantów – zabierają im pracę i dostają zbyt duże świadczenia socjalne od ich państwa. Przeciętny obywatel Wielkiej Brytanii uważa, że na tym traci.
To politycy w kampanii przedreferendalnej w sprawie Brexitu wpoili mu to przekonanie.
Chcieli wygrać to referendum i stosowali retorykę, która miała im pomóc. W pewnym sensie pomogła, bo referendum wygrali, ale przy okazji rzeczywiście dali impuls do eskalacji takich zachowań, jakie obserwujemy. Nie chcę obarczać bezpośrednią winą polityków, ale pośrednio są za to odpowiedzialni.
Dwóch polskich ministrów poleciało do Londynu w związku z ostatnimi wydarzeniami. Mogą coś realnie zdziałać? Pojawiły się głosy, że to działania wyłącznie wizerunkowe.
Takie działanie jest absolutnie konieczne i bardzo dobrze, że premier Beata Szydło poprosiła ministrów o wyjazd. Jest to wyraźny sygnał, że polski rząd dba o bezpieczeństwo Polaków nie tylko w kraju, lecz także poza jego granicami.
Czy sytuacja Polaków na Wyspach będzie też tematem Polonijnej Rady Konsultacyjnej, która właśnie została powołana przy marszałku Senatu?
Jestem przekonany, że będziemy w ramach rady także o tym rozmawiać, ale zakres jej działania będzie dużo szerszy. Rada Konsultacyjna ma pomagać Senatowi rozwiązywać sprawy istotne z punktu widzenia Polonii, podsuwać pomysły, które później będziemy wspólnie realizować. (...)
fot. MICHAł DYJUK/POLSKA PRESS/East News