Prof. Dudek o 4 czerwca: Zwycięstwo wielkie, choć niewykorzystane do końca

Prof. Dudek o 4 czerwca: Zwycięstwo wielkie, choć niewykorzystane do końca

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek 
To oczywiście prawda, że zwycięstwo 4 czerwca nie zostało wykorzystane. Ale zazwyczaj jest tak, że zwycięstwa nie są wykorzystywane. Wspomnę chociażby o największym triumfie polskiego oręża w średniowieczu, czyli bitwie pod Grunwaldem. Do dziś trwają spory historyków dlaczego Jagiełło nie wykorzystał sytuacji i nie zdobył Malborka. Ze zwycięstwem 4 czerwca jest podobnie. Ale nie oznacza to, że mamy je deprecjonować – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk UKSW.

Czy data pierwszych częściowo wolnych wyborów do Sejmu, 4 czerwca 1989 roku, była na tyle przełomowa, by jej rocznicę obchodzić jako święto państwowe, czy też bez przesady, nie ma czego świętować?

Prof. Antoni Dudek: Bez wątpienia była to data przełomowa. Uważam też, że jest co świętować. Co więcej, byłem chyba jednym z pierwszych, którzy to postulowali. W czasach rządu Jerzego Buzka napisałem taki artykuł, w którym postulowałem wprowadzenie nowego święta, które będzie budować tożsamość III RP bardziej niż święta 3 Maja i 11 Listopada. I spośród różnych dat 4 czerwca nadaje się najlepiej.

Dlaczego?

Mówiąc w skrócie – w Polsce panował system komunistyczny, który się załamał. Oczywiście, że nie załamał się jednego dnia, był to proces. II RP także nie narodziła się jednego dnia – 11 listopada, a jednak właśnie ten dzień uznano za jej początek. Jeśli chodzi o powstanie III RP to nie potrafiłbym wskazać bardziej adekwatnej daty, niż 4 czerwca. To wybory przeprowadzone tego dnia uruchomiły prawdziwą lawinę.

Tu bym polemizował. Lawinę, która doprowadziła do upadku komunizmu rozpoczęła Solidarność. A więc datą symboliczną powinien być 31 sierpnia.

Nie neguję wagi powstania Solidarności. Ale po pierwsze – wszyscy pamiętają o porozumieniach gdańskich, głównie dlatego, że tam byli zachodni korespondenci. Ale porozumienia sierpniowe to nie tylko Gdańsk, ale były też inne porozumienia, wcześniej było porozumienie w Szczecinie. A więc mielibyśmy rozproszenie terminów, bo to nie był tylko 31 sierpnia. Po drugie – od powstania Solidarności do pierwszych wyborów minęło jeszcze dziewięć lat. I w tym czasie miały miejsce jeszcze dramatyczne i tragiczne wydarzenia, jak choćby stan wojenny. Po wyborach 4 czerwca zaczął się faktyczny upadek systemu komunistycznego. Po trzecie wreszcie – przy całym znaczeniu bezprecedensowej skali strajków sierpniowych, liczba ich uczestników nie wyniosła nawet połowy liczby głosujących 4 czerwca. A więc oczywiście rozumiem argumentację przemawiającą a uznaniem za święto 31 sierpnia, ale zdecydowanie bardziej przemawia do mnie pomysł uznania za takowe 4 czerwca. To wybory tego dnia uruchomiły ostatnią fazę destrukcji systemu komunistycznego. I było to wydarzenie, w którym wzięło udział najwięcej Polaków.

Nie można jednak twierdzić, że system komunistyczny upadł dzięki częściowo wolnym wyborom?

Oczywiście, że nie. Żadna dyktatura nie upadnie wyłącznie dzięki kartce wyborczej. Gdyby w PRL były silne podstawy ekonomiczne, komuniści nigdy władzy by nie oddali. System po prostu zbankrutował. Dyktatura była spróchniała. Ale wybory są symbolem rodzącej się demokracji i upadku PRL.

W wyborach 4 czerwca Polacy pokazali czerwoną kartkę komunistom. Ale dwa tygodnie później, 18 czerwca 1989 roku odbyła się druga tura głosowania. Przy zmienionej ordynacji i znacznie mniejszej frekwencji ta druga tura dała komunistom miejsca w Sejmie. Czy nie uważa Pan jednak, że wybory 4 czerwca zostały przez tą drugą turę zmarnowane?

To oczywiście prawda, że zwycięstwo nie zostało wykorzystane. Ale zazwyczaj jest tak, że zwycięstwa nie są wykorzystywane. Wspomnę chociażby o największym triumfie polskiego oręża w średniowieczu, czyli bitwie pod Grunwaldem. Do dziś trwają spory historyków dlaczego Jagiełło nie wykorzystał sytuacji i nie zdobył Malborka. Ze zwycięstwem 4 czerwca jest podobnie. Ale nie oznacza to, że mamy je deprecjonować.

A Pana zdaniem – czemu ten 4 czerwca 1989 roku nie został w pełni wykorzystany?

To jest bardzo poważna i skomplikowana kwestia. Mogę się pochwalić, że napisałem obszerną książkę, która ukaże się po wakacjach. Opisuje ona cztery pierwsze rządy solidarnościowe – Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jana Olszewskiego, Hanny Suchockiej. To jest pewna próba odpowiedzi na pytanie co się udało, a co się nie udało podczas transformacji ustrojowej. I parę rzeczy faktycznie nam się udało.

Na przykład?

Udało się zbudować gospodarkę rynkową. Oczywiście, że zabolało, bo musiało zaboleć, odejście od systemu nakazowo-rozdzielczego do wolnego rynku zawsze jest bolesne. Udało nam się zbudować w miarę stabilną demokrację. Bo co byśmy nie powiedzieli o naszej klasie politycznej, jakbyśmy na nią nie narzekali, mamy regularnie wybory, prawie nikt ich nie kwestionuje, następuje rotacja władzy. Kilka razy zmiana władzy nastąpiła. Udało nam się wejść do NATO i Unii Europejskiej, wyrwać z rosyjskiej strefy wpływów, z kraju wyprowadzić rosyjskie wojska. To wszystko uruchomiły wybory 4 czerwca.

Co było porażką?

Na pewno były grzechy zaniechania. To, że pozwolono na uwłaszczenie nomenklatury, choć w naszym kraju nie wytworzyła się oligarchia taka, jak w krajach ościennych. To, że nie rozliczono największych zbrodni komunistycznych. Że generał Jaruzelski nie miał w latach 90. uczciwego procesu. A gdy stan wojenny został w końcu osądzony, interesowało to już niewiele osób. Brak uczciwej reprywatyzacji. Ostatnia próba była podjęta za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i tamto weto jest największym błędem jego prezydentury. Ale mimo uwłaszczenia nomenklatury, nie wytworzyła się u nas oligarchia taka jak w krajach ościennych. Na tle innych państw polska transformacja nie wygląda najgorzej.

Czytaj też:
Tyszka o rocznicy 4 czerwca: Były wielkie nadzieje na demokrację, ale wyszła III RP
Czytaj też:
Jan Olszewski: Wałęsa świadomie sparaliżował pierwszy demokratyczny Sejm

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także