Marcin Makowski: Chociaż po sondażach trzech polityków Konfederacji zaczynało się już pakować do Brukseli, to ostatecznie okazało się, że ugrupowanie znalazło się pod progiem wyborczym. Rozczarowanie?
Stanisław Michalkiewicz: Niespecjalnie. Notowania sondażowe od początku były zbyt hojne dla Konfederacji. Pamiętajmy jednak, że mówimy o balansowaniu na granicy progu, a nie o totalnej porażce.
Co zadecydowało, że nie udało się go pokonać?
W jakiejś mierze kampania negatywna wymierzona w Konfederację przez media rządowe i z rządem sympatyzujące, np. „Gazetę Polską”. Dniem i nocą trąbiono, że to ruscy agenci, którym śmierdzą onuce. To na części wyborców mogło zrobić wrażenie. Tomasz Sakiewicz napisał nawet po wyborach, że to jego strategia walenia w Konfederatów przyczyniła się do ich porażki. Może ma rację, może nie, ale tym samym przyznał się, że nie jest żadnym dziennikarzem, tylko łajdackim propagandzistą.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
