Rzecznik Porozumienia: Nie mam problemu z Piotrowiczem

Rzecznik Porozumienia: Nie mam problemu z Piotrowiczem

Dodano: 
Kamil Bortniczuk, minister sportu
Kamil Bortniczuk, minister sportu Źródło: PAP
Niech czytelnicy sprawdzą, kto wprowadził do europarlamentu rzeczywistych komunistów, jakie są korzenie PSL i zestawią to z zarzutami wobec Stanisława Piotrowicza – mówi nam Kamil Bortniczuk, poseł i rzecznik Porozumienia.

Damian Cygan: Co się działo w Sejmie przed anulowaniem głosowania w sprawie wyboru członków KRS?

Kamil Bortniczuk: Było rzeczywiste zamieszanie związane z wadliwym funkcjonowaniem systemu do głosowania. W dodatku po raz pierwszy w tej kadencji przeprowadzano głosowanie z tzw. listy, które odbywają się bardzo rzadko i nawet doświadczonym posłom stwarza problemy. Kiedy marszałek Elżbieta Witek zapytała, czy ktoś ma problemy z aparaturą do głosowania, to po drugiej stronie sali, gdzie siedzą przedstawiciele PO i Lewicy, co najmniej kilkunastu posłów wstało, sygnalizując problem.

Czyli decyzja marszałek o powtórzeniu głosowania była pana zdaniem słuszna?

Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej to wszystko się odbywało, czyli w atmosferze nacisków i chaosu, decyzja co do zasady była słuszna, a na pewno zgodna z prawem, bo głosowanie powinno oddawać rzeczywistą wolę większości parlamentarnej. Natomiast wizerunkowo otworzyło się pole do tego, żeby opozycja nas atakowała. Zresztą opozycja wykorzysta każdą sytuację – nawet awarię techniczną czy pomyłkę posłów – żeby przedstawić nas jako władzę niedemokratyczną. Przez to głosowanie właśnie taką okazję dostali.

Lepszym wyjściem byłaby reasumpcja?

Z tego co wiem, marszałek Witek nie miała bieżącego wglądu w wyniki tego głosowania. Jednak ze względu na nagrania, na których słychać: "przegramy", "trzeba powtórzyć", to dla czystości sprawy, z perspektywy czasu, lepiej było te wyniki pokazać. Następnie – gdyby one rzeczywiście nie odzwierciedlały woli większości obecnych na sali posłów – złożyć wniosek o reasumpcję i przeprowadzić głosowanie jeszcze raz. Wówczas nie byłoby pola do tego, żeby wokół absolutnie normalnej, sejmowej sytuacji, budować narrację o oszustwie i naginaniu zasad demokracji. Takich okazji należy stwarzać politykom opozycji jak najmniej. Z drugiej strony jak ktoś chce uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie.

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek

Jakie są w takim razie przeszkody, żeby dla jasności sprawy ujawnić wyniki tego głosowania?

A co by to dzisiaj zmieniło? Pokazanie wyników miałoby sens w czasie samego głosowania, teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. Faktem jest, że w czwartek na sali było 233 posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli określone zdanie i preferencje w tym temacie, a wszystko zostało odzwierciedlone w powtórzonym głosowaniu.

Po fakcie oczywiście nie, ale można było to zrobić od razu.

Owszem, bezpośrednio wtedy można było je pokazać. Ale zakładając tylko teoretycznie, że gdyby któraś z posłanek opozycji została w tym omyłkowym głosowaniu wybrana do KRS, to posłowie PiS zaraz zebraliby 30 podpisów, złożyli wniosek o reasumpcję i głosowanie zostałoby powtórzone. O to chodzi w głosowaniach sejmowych, aby oddać rzeczywistą wolę izby, a nie żeby wykorzystywać czyjeś pomyłki, błędy techniczne, itp.

Poseł PO Borys Budka mówił, że mogło dojść do fałszerstwa, a Lewica złożyła już zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałek Witek.

Głosowanie byłoby sfałszowane wtedy, gdyby nie oddawało rzeczywistej woli większości posłów obecnych na sali. I właśnie w wyniku powtórzonego głosowania ta wola została wyrażona.

Jakie będą dalsze losy projektu ws. zniesienia limitu 30-krotności ZUS? On już nie wróci pod obrady Sejmu?

Nie wiem, pojawiają się na ten temat różne głosy, ale i ja, i wszyscy parlamentarzyści Porozumienia chcielibyśmy ten temat zamknąć i już do niego nie wracać. Uważamy, że to niepotrzebne otwieranie pola do sporu w ramach Zjednoczonej Prawicy.

Czy nie ma pan problemu z tym, że obóz władzy od kilku lat głosi potrzebę oczyszczenia wymiaru sprawiedliwości z ludzi uwikłanych w system komunistyczny, a potem wybiera do Trybunału Konstytucyjnego prokuratura z przeszłością w PRL, Stanisław Piotrowicza?

Nie, nie mam z tym problemu. W poprzedniej kadencji Sejmu byłem członkiem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, której przewodniczącym był pan Piotrowicz i bardzo dobrze mi się z nim współpracowało. Z tego co wiem, to informacje na temat jego przeszłości są naprawdę mocno zmanipulowane. Z relacji wicepremiera Jarosława Gowina, który pochodzi z Jasła, wynika, że w czasie stanu wojennego pan Piotrowicz zachowywał się tam przyzwoicie. Dzisiaj politycy, którzy byli członkami formacji systemowo wspierających PZPR – włącznie z wprowadzeniem stanu wojennego i pacyfikacją protestów robotniczych – obarczają prokuratura w Jaśle, osobę absolutnie marginalną z perspektywy całego systemu, odpowiedzialnością za ten system. To jest przejaw daleko idącej hipokryzji.

Proszę, żeby czytelnicy zwrócili uwagę, kto wprowadził do Parlamentu Europejskiego rzeczywistych komunistów, jakie są korzenie PSL, czyli ZSL, partii satelickiej wobec PZPR, i zestawili to z zarzutami kierowanymi wobec Stanisława Piotrowicza, marginalnego prokuratura z Jasła. Osoby, w stosunku do których pan Piotrowicz prowadził postępowania, mówią po latach, że im pomagał.

Stanisław Piotrowicz (PiS) na konferencji w Sejmie

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy
Czytaj także