Niemieccy biskupi twierdzą, że homoseksualizm jest naturalną przypadłością człowieka i że każdy w odpowiednim momencie swojego życia powinien wybrać płeć. Tłumaczą, że tak właśnie stworzył nas Pan Bóg. Czy polskie media katolickie i Polacy dostrzegają takie szokujące tezy i rzeczy które dzieją się za ich plecami? Skąd ta niechęć do opisywania niewiarygodnych sytuacji do jakich dochodzi w Kościele katolickim? – o tym w programie "Wierzę" rozmawiali Paweł Lisicki i Marek Miśko.
Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika "Do Rzeczy", polskie media katolickie zdają się nie dostrzegać najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi, które pojawiają się w ramach Kościoła. Twierdzenia niemieckich biskupów nie zostały poruszone przez polskich dziennikarzy. Lisicki podkreślił, że rozumie taktykę przemilczenia, bo można ją tłumaczyć tym, iż powielanie takich informacji osłabia pozycję Kościoła w toczącej się obecnie wojnie kulturowej. Jego zdaniem, jest to jednak zła taktyka.
– W dłuższym czasie te skandaliczne tezy i dziwne zachowania i tak do nas dotrą, ponieważ Kościół jest instytucją hierarchiczną i uniwersalną. Gdybyśmy mieli do czynienia z kościołami narodowymi, to co się dzieje w Niemczech mogłoby nas nie obchodzić (...), ale ze względu na sam charakter katolicyzmu, który jest uniwersalny, to co się przyjmuje jako rzecz uznaną i akceptowaną za Odrą, w dłuższej perspektywie pojawi się w Polsce – podkreślił publicysta. Lisicki tłumaczył, że polscy biskupi staną przed "dziwną sytuacją", że swoim wiernym będą mówili coś, co po przekroczeniu 5 kilometrów nagle się okaże być czymś dozwolonym albo zakazanym. Jako przykład podał wypowiedzi arcybiskupa Marka Jędraszewskiego na temat promocji LGBT. – Zakładamy, że wszyscy ci polscy księża, którzy mają odwagę nazywać rzeczy po imieniu, jeśli robią to, co robią, czyli próbóją nas uchronić przed nacierającą z zewnątrz ideologią, robią to w dobrej wierze i formułują zdania, które uważają za prawdziwe i powszechnie obowiązujące. (...) I teraz jeśli dostrzegamy, że w obrębie Kościoła zaczyna rodzić się coś, co ks. Oko nazwał "homoherezją" (...), to nie wolno tego nie zauważać, bo udawanie że nie ma problemu, chowanie głowy w piasek doprowadzi nas do tego, że błędy się rozpowszechnią. Taktyka polegająca na przemilczeniu w tym przypadku nie jest dobra – ocenił.