W cieniu pandemii
  • Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

W cieniu pandemii

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / DAVID CHANG
O tym, że najwspanialsze wytwory ludzkiej cywilizacji mogą obrócić się przeciwko niej, na własne oczy przekonali się mieszkańcy Nowego Jorku, kiedy cuda techniki i elektroniki wykorzystano jako pociski do zniszczenia dwóch wież Centrum Handlu Światowego.

Spośród rumaków apokalipsy głód wyeliminowano, postęp medycyny był coraz bliższy pokonania śmierci, a wojny toczyły się jedynie na dalekich peryferiach.

Co do wielkich epidemii przeważnie duszono je w zarodku – ostatnia wielka zaraza, której ofiary szły w miliony – hiszpanka – wybuchła wiek temu. Ostatni nawrót czarnej śmierci spustoszył Londyn w drugiej połowie XVII w., przy czym zniknięcia dżumy, nękającej cyklicznie świat od czasów antyku, bynajmniej nie zawdzięczamy ludzkim wynalazkom (sprawę załatwił szczur wędrowny, który po przybyciu do Europy wykończył szczura śniadego, w którego futrze egzystowały pchły – nosicielki pałeczek dżumy). Skądinąd w Londynie czasów Samuela Pepysa umierano równie szybko jak we Florencji Boccaccia czy w Bizancjum Justyniana.

Czytaj też:
Skąd wziął się tajemniczy koronawirus? Media piszą o pewnym laboratorium

Więcej możesz przeczytać w 6/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także