Jak informuje "GW", pełnomocnik Jakubiaka domagał się przeprosin oraz wpłaty 10 tys.zł na cel charytatywny. Polityk miał zarzucać gazecie, że materiał stanowi agitację wyborczą. W piśmie procesowym miał skupić się na tytule i nadtytule tekstu:”Sfałszowane listy poparcia Jakubiaka” i „Jak kandydat na prezydenta zbierał podpisy”. "Jakubiak i jego prawniczka w ogóle nie kwestionowali treści samego tekstu i nie odnosili się do stwierdzeń, że listy były fałszowane" – twierdzi gazeta.
14 kwietnia "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł Wojciecha Czuchnowskiego, w którym napisano, że do przepisywania list poparcia Marka Jakubiaka zatrudniono cudzoziemców z Rosji, Białorusi i Ukrainy. Jak podkreślono, zatrudnieni cudzoziemcy jednego dnia potrafili sfałszować karty z prawie 18 tys. nazwisk.
Proceder miał wyjść na jaw dzięki jednej z osób zatrudnionych przy tworzeniu list poparcia Marka Jakubiaka. Cudzoziemiec ten twierdzi, że 10 marca na Facebooku opublikowane zostało ogłoszenie w języku rosyjskim o następującej treści: "Warszawa. Przepisywanie książki. Od 40 zł za godzinę. Potrzebuję pilnie pracownika". Tego samego dnia Jakubiak ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd prezydenta.
"Osoby realizujące pracę dostawały od organizatorów, Jakuba L. i Mateusza P. wykazy ludności z imieniem i nazwiskiem, numerem PESEL i adresem, jak również karty 'Komitetu wyborczego Kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Marka Jakubiaka'. Następnie przepisywały dane z wykazów na karty" – pisała "Wyborcza".
Cała akcja miała zakończyć się 20 marca. Kilka dni później były poseł poinformował o zebraniu wymaganej liczby podpisów.
Czytaj też:
"Cierpliwość Kaczyńskiego się kończy. Wkrótce może zażądać jasnej deklaracji"Czytaj też:
Zaskakujące doniesienia nt. przyszłości Szumowskiego. "Kaczyński pokłada w nim wielkie nadzieje"
Komentarze