Pod koniec lat 80. jako student prawa pojechałem, tak jak wielu innych, szukać pracy do Norwegii. Szczęśliwie mój norweski znajomy nie tylko mi w tym pomógł, lecz także zadbał o to, by moja kariera nie ograniczyła się do zbierania truskawek i malowania stodół. Od czasu do czasu zapraszał mnie na spotkania towarzyskie, na których można było, jak to bywa, porozmawiać od serca. Pamiętam, jak pewnego razu po jednym z nich wyszedłem zszokowany.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.