Pan Rafał idzie na wojnę

Pan Rafał idzie na wojnę

Dodano: 
Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski
Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski Źródło: Facebook / PO
17 maja, dzień 75. Wpis nr 66 | No Pan Rafał zaczął. I widać, że żadnych tam „zgód narodowych a la Kidawa”, nawet nad trupem PiS-u, nie będzie. Będzie ostro, antypisowsko, niemerytorycznie, manipulacyjnie, z wykorzystaniem badań opinii publicznej. Czyli wracamy w stare koryto Platformy Obywatelskiej. Ale to działało jedynie jak PiS był w opozycji, a skończyło się pokutą (co najmniej ośmioletnią). Warunkami odpuszczenia przez „suwenira” społeczno-politycznych grzechów są wciąż te same, co u katolików: szczera spowiedź, żal za grzechy i obietnica poprawy. Nic takiego nie widziałem, więc sprawa będzie się ślimaczyć.

Jestem „specjalistą” od wojny polsko-polskiej, ale do tej pory nie udało mi się znaleźć jej początku, choć wielu ekspertów ma tu swoje „pewne” daty. Niestety zależą one od poglądów autorów, bo pisowcy mówią, że to liberały zaczęły (bo Tusk z „moherowymi beretami”), a peowcy, że to Kaczyński zaczął zaraz potem jak jeszcze dziecięciem będąc razem z bratem odebrał honorarium za film „O dwóch takich…”. Ale mnie już nudzi to peowskie „łapaj złodzieja”, czyli okrzyki o pisowskiej zbrodni dzielenia Polaków i jednym tchem eskalowanie tego podziału. Pan Rafał właśnie tak zaczął. Retoryka jego pierwszych komunikatów po nominacji jest bojowa, wręcz wojenna. Idzie się bić o Polskę. A to wiadomo – cel szlachetny uświęca środki. Potem będą tylko krokodyle łzy nad okropnymi skutkami wojny polsko-polskiej, którą się przed chwilą planowało w PowerPoint’cie w centralach partyjnych.

Ja jestem z mediów i pewnie mam wyostrzony (przewrażliwiony?) wgląd na sferę komunikacji społecznej, ale wydaje mi się, że ślepy by już zauważył powtarzalność tego nudnego mechanizmu. Pojawia się kandydat i w tym samym dniu, zanim – jak kiedyś Petru – otworzy usta ma już dwucyfrowe poparcie. To samo z Panem Rafałem. Drugi sondaż daje już druga turę Pana Rafała z prezydentem Dudą (takie ciągi MUSZĄ się skończyć sondażem, który da zwycięstwo Panu Rafału). Następnego dnia wpływowa gazeta niemiecka pisze o nowym kandydacie, nie tyle o jego (oczywistych, choć wczoraj nieznanych jeszcze) zaletach, ale biadoli o tym, że będzie miał ciężko tu i tam. I daje mu dobre rady. Za chwilę polskie gazety to zacytują jako międzynarodową troskę o Pana Rafała, która zaraz zamieni się w szerokie europejskie poparcie dla niego. Ten rytuał powtarza się za każdym razem, pytanie tylko czy podmiot manipulacji to widzi.

A żarciki się skończyły. Jeszcze zatęsknimy do memogennej, ale w jakiś sposób poczciwej Kidawy-Błońskiej. Zobaczmy z kim mamy dziś do czynienia: ma się w sobotę odbyć demonstracja pt. „Strajk przedsiębiorców”. (Jacy oni tam przedsiębiorcy, to na razie nie jest przedmiotem dyskusji). Prezydent Warszawy, kandydat na prezydenta RP, jeśli wierzyć Dornowi, nie wydaje decyzji administracyjnej dotyczącej tego zgromadzenia. Gdyby wydał decyzję, to legalna manifestacja mogła się skończyć pokojwo, gdyby wydał zakaz – do manifestacji mogło nie dojść, a co najmniej naraziłby się „przedsiębiorcom”, a to teraz (chwilowy) sojusznik osłabiający rząd. A niezajęcie żadnego stanowiska skutkuje tym, że zgromadzenie jest nielegalne a (państwowa przecież, czyli pisowska) policja jest zobligowana prawem by do niej nie dopuścić. Pan Rafał de facto zorganizował w centrum swego ukochanego miasta nielegalną manifestację. Policja musiała jakoś zareagować (jak zareagowała to już inna sprawa), zadymka się odbyła, a PiS stracił parę punktów na ulicach i placu stolicy. I teraz najfajniejsze – po tym wszystkim wychodzi Pan Rafał i mówi, że zawsze (kiedy?) był za przedsiębiorcami i u niego w mieście nie dopuści do rządów pał. Dobre, co? I to jest prawdziwa PO, a nie jakieś tam kidawienie o zgodzie. Wpakujemy przeciwników w lejek reakcji, a zgazowanych – z powodu naszej intrygi – weźmiemy w obronę. Oni minusy, my – plusy. Taka będzie ta kampania, taka nie daj Boże przyszła prezydentura, bo PO w politykę inaczej nie umie.

Ja jestem słoikiem, przyjeżdżałem do Warszawy po parę razy na parę lat. Ale przyjeżdżałem z Wrocławia i bez żadnych kompleksów do stolicy. I trochę mi żal było, zwłaszcza rodowitych Warszawiaków, z powodu „trampolinowienia” stolicy, czyli traktowania jej nie tylko jako polityczno-finansowego łupu partii, ale jako jednego z etapu pójścia wyżej. Na Polskę. A jako że się na samorządzie trochę znam, to z pewnym politowaniem patrzyłem na awans Pana Rafała na prezydenta Warszawy. Pozującego na intelektualistę, wyrafinowanego konesera, znajomego wszystkich co trzeba, zakochanego w sobie i Geremku – w obu przypadkach z wzajemnością. Ja wiedziałem, że materia miasta dopada takich pięknoduchów natychmiast. Pan Rafał miał jeszcze moment odroczenia zderzenia się z rzeczywistością – to był czas tramwajów różnorodności, karty LGBTQWERTY+, czy paletowych stref relaksu. Była to transpozycja tego co się panu z salonów (i jego środowisku) kojarzyło z nową jakością miasta. Ale miasto to przede wszystkim infrastruktura, jest jak wielka korporacja, która powinna na co dzień stwarzać stałe ramy, by przyciągać do siebie pracowników (mieszkańców) i kontrahentów (biznes). I Pan Rafał dostał… fekaliami. Od swojego miasta. I skończyły się gadania o wartościach i wykluczeniach. Trzeba było stanąć na pierwszej linii, jak kiedyś Gierek, który udawał, że kuma co mu mówią specjaliści podczas kolejnej powodzi. Ale zawsze to kopytko intelektualisty od wyższych celów wychodziło spod Rafałowego płaszczyka, nawet jak się przebrał za robola w kamizelce (żółtej!) i kasku.

Koronawirus go również „sprawdził”. Ja od miesiąca czekam aż Pan Rafał rozpatrzy mój wniosek o pożyczkę dla postojowych. Razem z prawie 95% wnioskującymi z Warszawy. W innych miastach ponad połowa wniosków została już rozpatrzona. U nas w stolicy nawet nie wiadomo, czy wnioski w ogóle dotarły do urzędu. I tylko nie wiem, która wersja jest gorsza: ta, że Pan Rafał sobie nie radzi, czy ta, że chce swą opieszałością zaszkodzić PiS-owi, bo nie każdy rozumie kto rozdaje kasę z poszczególnych części tarcz. Na przykład ZUS daje w terminie – ryczałt za postojowe, czy zwolnienia ze składek. Ale to machina państwowa. Nie to co powiatowy Urząd Pracy. I tak jak kiedyś synonimem niemożliwości było zapłacenie kartą w Biedronce, tak teraz jest nim dodzwonienie się do Urzędu Pracy.

I teraz przeskalujmy przez kraj te wszystkie szCzajki, paleciaki i radosne tramwaje, które stają po 6 kilometrach – Pan Rafał z Warszawy zostaje prezydentem III RP. Pokazał co pokazał w Warszawie i może w nagrodę (albo raczej na złość PiS-owi) zostanie głową państwa. Ten numer przeszedł w słoikowej Warszawie, ale w Polsce chyba nie przejdzie. Nawet jak Pan Rafał zamieni swój kask budowlańca na wojenny hełm.

Jerzy Karwelis

Więcej zapisków na blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także