W pierwszej polowie maja "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że Ministerstwo Zdrowia – przepłacając i bez sprawdzenia jakości – kupiło maseczki ochronne za ponad 5 mln złotych. "Zarobił na tym instruktor narciarski, przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego. Transakcję ułatwił mu brat ministra zdrowia" – podała gazeta. Jak się okazało, zakupione maseczki nie spełniały wymaganych norm. Resort zdrowia poinformował później, że kiedy ten fakt został potwierdzony, zwrócono się o wymienę zakupionych maseczek. Kiedy z kolei ministerswto spotkało się z odmową, o sprawie zawiadomiono prokuraturę.
Łukasz Szumowski od początku zapewniał, że "nikt nikomu żadnej transakcji nie ułatwiał". Podkreślał, że wymienionego w artykule Łukasza G. instruktora narciarskiego zna "sprzed kilku lat, kiedy jeździł z nim na nartach". – On zgłosił się do ministerstwa jako normalny kontrahent, poszukiwał kontaktu, dostał ten kontakt, z tego co wiem od mojego brata. Na tyle było tej tzw. pomocy, przekierowanie do odpowiednich osób – dodawał pytany o tę sprawę przez Radio ZET.
Z najnowszy ustaleń w tej sprawie wynika, że szef resortu zdrowia został w tej sprawie przesłuchany przez prokuraturę. Do przesłuchania miało dojść pod koniec maja. "Co istotne, nie było to wezwanie śledczych: to Łukasz Szumowski poprosił o przesłuchanie i złożył wyjaśnienia ws. zakupu maseczek, które - jak się okazało - nie spełniały norm bezpieczeństwa" – podała rozgłośnia. Zapytany o tę kwesię przez dziennikarza RMF FM Łukasz Szumowski potwierdził, że sam się zgłosił i złożył zeznania. Szczegółów jednak nie ujawnił, bo - jak podkreślił - śledztwo nie jest publiczną sprawą.
Rozgłośnia ustaliła, że do tej pory nikt inny z Ministerstwa Zdrowia nie był przesłuchiwany.
Czytaj też:
Podpisy pod kandydaturą Trzaskowskiego już w PKW. Zebrano ponad półtora milionaCzytaj też:
Tarczyński uderzył w Trzaskowskiego pisząc o jego matce. "Słodka fotka"