Biskup Edward Janiak ma prawo i powinien zwracać się zarówno do braci w biskupstwie, jak i do wiernych, zarówno w sprawach wiary, jak i sprawach życia publicznego, szczególnie gdy dotyczą jego osobistej odpowiedzialności.
Jednak tam, gdzie chodzi o ocenę faktów, najważniejsza jest prawda materialna. Jeżeli biskup został pomówiony o to, że nie dopełnił obowiązków zawiadomienia kurii rzymskiej (a dokładnie – Kongregacji Nauki Wiary) o zarzutach dotyczących przestępstw seksualnych księdza ze swej diecezji, to powinien przedstawić wiernym w liście fakty; i albo:
1) dać dowody, że we właściwym czasie zawiadomił, albo:
2) wyjaśnić, dlaczego we właściwym czasie nie zawiadomił (jeśli jest przekonany o obiektywnych powodach takiej sytuacji), albo:
3) wyjaśnić, dlaczego nie zawiadomił i – jeśli przyczyny takiej ewentualnej sytuacji były subiektywne – wyrazić skruchę czy ubolewanie, po ludzku i niezależnie od tego, co będzie dalej.
Jeśli możliwość pierwsza byłaby właściwa, jeżeli biskup we właściwym czasie Rzym zawiadomił, to uzasadniałoby to deklarację biskupa, że jest ofiarą nagonki.
Jeżeli w grę wchodzą dwie pozostałe (druga z nich, czyli trzecia ewentualność, zakłada możliwość obiektywnej niewinności biskupa) – sprowadzanie wszystkiego do skargi na „nagonkę” i prośby o duchową solidarność, to zdecydowanie za mało. Należy po prostu wyjaśnić okoliczności ewentualnego opóźnienia w zawiadomieniu Rzymu.
Czytaj też:
Mocny wpis senatora PSL: Nie wybaczę wam tego...Czytaj też:
Szczerski: Będą dobre wieści z Waszyngtonu
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.