Granice absurdu w kawałkach

Granice absurdu w kawałkach

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Leszek Szymański
Dziennik zarazy | Wpis nr 162 | Dziś pora na kolejne podsumowanie kowidowych ciekawostek.

Zaczynają się jazdy z koronawirusem. Wszystko wskazuje, że w dziwny sposób są one sprzyjające przyszłym producentom osławionej szczepionki. Okazuje się, że pojawiła się już następna odmiana koronawirusa. Ma być szybciej rozprzestrzeniająca się, ale mniej śmiertelna. Jak już pisałem co do szczepionki, to nie ma co się podniecać jak ją kiedyś tam wynajdą. Tak jak z grypą, która mutuje szybciej niż jesteśmy w stanie zrobić na daną wersję szczepionki. W związku z tym trzeba się będzie zaszczepiać co roku na kolejną wersję, w dodatku będąc zawsze spóźnionym co do jej aktualnej wersji. Mało tego – podobno przeciwciała, które zwalczają koronawirusa giną same po 2-3 miesiącach. To oznacza, że ozdrowieńcy mogą zakażać siebie i innych, tak, że z maseczkami to się NIGDY nie skończy.

Mamy dwa różne podejścia do kwestii maseczkowego obowiązku. Sklep w Radzyminie ogłosił, że nie będzie przestrzegał nakazu noszenia maseczek w obiekcie i zaprasza bez. Jako że są już w internecie zdjęcia tej placówki należy spodziewać się wizyty smutnych panów z Sanepidu. Z drugiej strony jakiś frustrat znudzony upominaniem ludzi nie noszących masek zrobił ich… wyrzutnię, by z dystansu strzelać maseczkami w niepokornych. Ludzie już powariowali, ale jak to policja zobaczy, to należy się spodziewać masowych zakupów na wyposażenie służb. W mediach społecznościowych kolejne twórcze przykłady znalezienia kompromisu pomiędzy maseczkowymi nakazami a koniecznością. Kompletnie nielogiczne. Np. zdjęcia filharmoników w maseczkach grających na instrumentach… dętych. Cała twarz zakryta maską, ale otwór na usta zrobiony tak by dąć. Nowe pokowidowe pokolenia nam tego nie zapmną – będziemy pośmiewiskiem albo dowodem jak paranoja jest obchodzona paranoją

Okazało się, że zmarły pięć miesięcy temu kompozytor Krzysztof Penderecki wciąż jest nie pogrzebany. Uroczystości pogrzebowe są odkładane z powodu ograniczeń pandemicznych. Przypomniał mi się Emil Karewicz, o którym pisałem w tym samym kontekście, też czekał na swój pogrzeb – sprawdziłem: po trzech miesiącach od śmierci został pogrzebany. W czerwcu. Zdążyli. Ze słynnym kompozytorem – już nie. Czyżby pierwszy objaw tzw. „drugiej fali”?

W polskiej polityce tęczowo. Kandydat Hołownia kazał mówić do siebie „ta” Hołownia, a więc prześmiewcy, którzy go tak nominatywowali nie mają już pola do popisu. Hołownia zsolidaryzowała się z LGBT a zwłaszcza z Margot. A więc ci co nie chcą jej (Hołowni znaczy) urazić muszą o tym pamiętać. Ciekawe jak zachowa się Gazeta Wyborcza? Będziemy monitorować poprawnościowych ultrasów. W ogóle ta Wyborcza to przegina, choć zadawałoby się, że bardziej nie można. Można. Ostatnio koledzy z Czerskiej epatowali krótką notką, że mamy kolejny atak – pobito kochającego inaczej, bo trzymał się za rękę z innym. Wyglądało homofobicznie ale Gazeta w ogóle nie wspomniała, że reprezentant drugiej litery znanego skrótu został pobity przez swojego zazdrosnego kochanka. Miało być na hetero, a wyszło, że to są jakieś wewnętrzne sprawy.

Idzie nowy temat, też z domysłem. Otóż jakiś gostek we Wrocławiu skopał stoisko reklamujące zmianę kopciuchów na lepsze. Stoisko było pod hasłem „Zmień piec”. Trwają spekulacje, że to… homofob i skopał stoisko bo przeczytał „Zmień płeć”. To znaczy Gazeta Wyborcza już wie jakie były intencje, za to wlaściciele stoiska (jeszcze?) nie. Teraz będzie polowanie na krewkiego, by się dowiedzieć czy jednak bardziej nie lubi kopcić na węgiel czy kochających inaczej. Teraz to się już wszystkim wszystko będzie kojarzyć z… chusteczką. Wystarczy, że będziesz mieć tęczowe trampki (znowu ten Wrocław) i komuś podpadniesz, to znaczy, że jesteś ofiarą fejtu na LGBT i wymagasz specjalnej ochrony. Ja bym tam zawsze nosił przy sobie coś tęczowego (nawet w ukryciu) i wyciągał w przypadku zagrożenia. Efekt – murowany.

Okazało się, że kwestia ulubionej kawiarni została dla wielu rozstrzygnięta. Szef Starbucksa ogłosił, że jeśli popierasz tradycyjne małżeństwo to żebyś kawy u nich nie kupował. Nie wiem jak to będzie weryfikowane, może jakoś tak, że od drzwi trzeba będzie się deklarować? Ale jak wpaść na kawę z… żoną? Kawy nie dostaniesz, ale może soczek? Trzeba popytać baristów, baristki, baristków…

Wiadomości ze świata. Wypłynęła ostatnio rewelacja jeszcze z lat siedemdziesiątych – otóż wystawiono wtedy unikalny paszport… faraonowi Ramzesowi. Chodziło o to, żeby jego mumia miała papiery na przekroczenie granicy, by poddać się pracom konserwatorskim w Paryżu. Zadziwia dość dokładna data… śmierci widniejąca na dokumencie, w rubryce „zawód” mamy napisane: król (zmarły), zaś samo zdjęcie właściciela paszportu niewiele odbiega od standardów fotografii robionych obecnie w automatach. Dobrze, że mamy chociaż ruch bezwizowy. Wiele amatorek operacji plastycznych przyjeżdża do nas ze świata, by za przyzwoite pieniądze poprawić swój cielesny dobrostan. Gdyby musiały sobie wyrabiać paszporty do Polski wiele z nich wyglądałoby ramzesowo. Szczególnie jeśli chodzi o zdjęcie…

W Mikołajowicach, koło nomen omen Złotoryi, odkryto żyłę czystego złota. Ma być tego około tony. Mieszkańcy już likwidują sklepy, by zdążyć przed poszukiwaczami z całej Polski. Ale może być już za późno, zwłaszcza dla bazyliki na Legnickim Polu. Podobno jest w niej tajne przejście do kopalni złota. Należy spodziewać się najazdu na świątynie poszukiwaczy złota, udających bogobojnych. Jak rozpoznać – deklaracje przy wejściu, jak w Starbucksie? Miejscowość się cieszy, proboszcz już nie tak bardzo…

W roku galopujących rocznic należy wspomnieć o jednej: minęło dziesięć lat od wiekopomnej notatki prasowej, która została prześmiewczo zgłoszona do nagrody Pulitzera. Dowodzi ona stopnia upadku polskiego dziennikarstwa, więc warto przytoczyć ją w całości. Gazeta Wrocławska donosiła dziesięć lat temu: „Policjanci dostali dzisiaj zgłoszenie, że na skwerku w jednym z wrocławskich parków grupka mężczyzn pije alkohol. Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma”. Dziennikarz to jednak zawód. Życiowy…

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennik zarazy
Czytaj także