Prof. Żurawski vel Grajewski przypomina w krótkim tekście zatytułowanym "Oby nie doszło do krwawej prowokacji", że w 1995 roku białoruska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła balon sportowy reprezentacji Wysp Dziewiczych Stanów Zjednoczonych, w wyniku czego zginęło dwóch amerykańskich sportowców – Alan Fraenckel i John Stuart-Jervis. "Celem tej prowokacji było pokazanie NATO, że starająca się wówczas o członkostwo w nim Polska może importować do Sojuszu konflikt graniczny z sąsiadem" – czytamy w komentarzu zamieszczonym na Niezależna.pl.
Zdaniem naukowca, Łukaszenka dziś również potrzebuje podobnego incydentu. Chce usprawiedliwić swoje działania wobec opozycji walką z "polską agresją". Jak podkreśla prof. Żurawski vel Grajewski, oznacza to, że zagrożenie ze strony Białorusi jest bardzo realne, a służby powinny brać je na poważnie.
"Łukaszenka potrzebuje krwi na granicy – krwi polskiej, a jeszcze bardziej „krwi białoruskiej rozlanej przez Polaków”. Wojny z tego nie będzie, ale ludzie mogą zginąć" – ocenia.
Czytaj też:
Saryusz-Wolski: Może dojść do prowokacji militarnej na granicy polsko-białoruskiejCzytaj też:
Ważne decyzje na szczycie UE. "Nie uznajemy wyników tych wyborów"