Z najnowszych ustaleń Radia ZET wynika, że tragedia w Białymstoku nie była przypadkowa. "Tragiczna śmierć 4 osób przy Kasztanowej w Białymstoku to najprawdopodobniej rozszerzone samobójstwo. 40 letnia Matka, 10 letnia córka i 72 letnia babcia miały rany kłute a sprawca pętlę na szyi. Całości tragedii dopełnił wybuch gazu" – poinformowała dziennikarka rozgłośni.
Z tragedii ocalała druga córka pary, która choć jest zameldowana pod tym adresem, w chwili wybuchu nie była obecna w domu. Obecnie jest jej udzielana pomoc psychologiczna.
Wiadomo, że rodzina miała założoną niebieską kartę.
Do tragedii doszło ok. godz. 12 w trzypiętrowym budynku przy ul. Kasztanowej w Białymstoku. Od początku podejrzewano, że w domu doszło do wybuchu gazu. Jak podawało RMF MF, według nieoficjalnych informacji w domu całkowicie odkręcony był główny zawór gazowy.
W rozmowie z rozgłośnią Paweł Ostrowski ze straży miejskiej w Białymstoku przekazał, że budynek jest częściowo zniszczony, wyleciały okna, drzwi na zewnątrz, wewnątrz był rozwijający się pożar.
Czytaj też:
"Droga ku wolności". Wyjątkowy spot na 40-lecie SolidarnościCzytaj też:
"Żeby było jasne...". Wałęsa: To nie papież przewrócił komunizm