– Czeka nas wielki powrót do szkół. Wszystko to w szczycie pandemii, gdy liczba nowych zakażeń zbliża się do tysiąca dziennie. Krew mnie zalewa, gdy widzę, jak minister edukacji bagatelizuje zagrożenie – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Lider PSL wskazał, że szkoły zostały zamknięte w marcu, kiedy przypadków zakażeń było znacznie mniej. Obecnie, w sytuacji znacznego wzrostu liczby przypadków, Dariusz Piontkowski pozwala wrócić dzieciom do szkól. – Gdzie tu logika? – pyta Kosiniak-Kamysz.
Lider Ludowców proponuje oddanie decyzji o posyłaniu dzieci do szkół ich rodzicom. Zdaniem Kosiniaka-Kamysza oni "wiedzą lepiej" od ministra edukacji narodowej, czy dziecko powinno uczyć się w szkole, czy w domu.
"Powrót do szkół? Niech decydują rodzice. To oni, a nie minister edukacji, najlepiej wiedzą, co jest dobre dla ich dzieci. Chcą puścić je do szkół, niech tak zrobią. Ale jeśli nie chcą, jeśli się boją, nie zmuszajmy ich do tego. To musi być ich decyzja" – napisał w poście na Twitterze, w którym zamieścił link do swojego wideo.
– Minister nie może chować głowy w piasek, zwłaszcza, że wszystko wskazuje, że najgorsze dopiero przed nami. W pesymistycznym scenariuszu szkoły mogą zostać zamknięte za dwa, cztery tygodnie – prognozują naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego. Żeby się nie okazało, że tak szybko jak minister otworzył szkoły, będzie musiał je zamknąć – zakończył swoje nagranie polityk.
Czytaj też:
Dzieci wróciły do szkół. "W pewnym momencie ta sytuacja może się wymknąć spod kontroli"Czytaj też:
Firmy będą miały tydzień na wdrożenie nakazu noszenia masek. Nowe przepisy we Francji