Do dziś pamiętam demonstracyjne wylewanie przez stoczniowców skonfiskowanej wódki przed bramą. Wręcz hipnotyzowało to ludzi, którzy przybywali z miasta, by oglądać, co się dzieje.
Nie macie co iść na przystanki, autobusy i tramwaje nie jeżdżą – powiedział mnie i moim kolegom przypadkowo spotkany sąsiad. Miałem 14 lat, siedziałem na przedprożach przy ul. św. Ducha i sprzedawałem płyty z Izabelą Trojanowską, plakaty wyrwane z niemieckiego magazynu „Bravo” i samochodowe prospekty.
„Stocznia stoi, jest strajk i wszyscy idą obejrzeć, co się dzieje pod bramą” – usłyszałem. O dalszym handlu nie było mowy. Gdy dotarłem na miejsce, które dzisiaj jest pl. Solidarności, pierwsze, co rzucało się w oczy, to duży portret papieża na udekorowanej flagami bramie. To było coś nowego. Socjalistyczny zakład i kościelny portret?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.