Była przedwojenną komunistką, żoną bohaterskiego poety żołnierza Lucjana Szenwalda, poległego na froncie w 1944. Jego imieniem nazywano szkoły w Polsce Ludowej” – pisał o swojej byłej szefowej Jarosław Abramow- Newerly w przygotowywanej, publikowanej on-line książce „Ich lwi pazur”. Szenwald bohaterem? Zginął na froncie? Czy to możliwe, żeby znany pisarz nie słyszał, że jego „bohater” znalazł się na listach dekomunizacyjnych i wiele szkół oraz ulic pozbyło się niechcianego patrona? A może przykra wiedza o „lwim pazurze” Szenwalda zniszczyłaby mu jego ciepły wizerunek Szenwaldowej, „opiekunki młodych zdolnych”, m.in. swego ulubieńca Włodzimierza Odojewskiego, którym – jak pisał – zapewniała „królewskie warunki i zarobki”? Mogli więc sobie pozwolić na kurczaki w ostatniej, prywatnej knajpie Berentowicza w Konstancinie.
Czytaj też:
Co z rekonstrukcją rządu? Rzecznik rządu podaje nowe informacje
Czytaj też:
Z Kościołem nie chcemy mieć nic wspólnego. Ale biada, jak nam sutannowi czegoś odmówią
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.