Resort poinformował w sobotę o potwierdzeniu 2367 nowych przypadków koronawirusa – to największy dobowy wzrost zakażeń od początku epidemii. Z powodu COVID-19 zmarły kolejne 34 osoby, 32 miało choroby współistniejące. Najmłodsza ofiara miała 36 lat.
– Jeżeli 50 proc. społeczeństwa stosuje się do wymagań, to mamy takie wzrosty. Jeżeli 70 proc. zacznie się stosować, to nam się trochę sytuacja ustabilizuje, jak 90 proc. to zacznie spadać – podkreślił wirusolog. Dodał, że "reszta w rękach ludzi".
Prof. Włodzimierz Gut wskazał, że powinniśmy się przyzwyczaić do "określonych zachowań". – Do wzrostu zakażeń przyzwyczajać się nie radzę, bo wtedy nie będziemy już nic robić, tylko liczyć zgony – ocenił.
Pytany o 36-letniego mężczyznę, który zmarł z powodu COVID-19, a nie miał chorób współistniejących, powiedział: "to po prostu dowód na to, że COVID-19 zabija jako taki". – Albo dobija albo zabija – podsumował profesor.
Przyznał, że obawia się, iż w pewnym momencie zacznie chorować służba zdrowia i nie będzie komu np. obsługiwać respiratorów. – Wtedy zbliżymy się do wariantu włoskiego, ale to już jest naprawdę problem ludzi, bo wszystkie reguły są ustalone – zaznaczył prof. Włodzimierz Gut.
Czytaj też:
"Wyborcza" zaskakuje. Wylicza czynniki, które "nie sprzyjają" choremu TrumpowiCzytaj też:
Prezydent Trump trafił do szpitala. Pawłowicz: Ci od voodoo już wbijają szpileczki...