W sobotę, Premier Mateusz Morawiecki, odpowiadając na pytanie dziennikarza, poinformował o decyzji ws. szkół. – Szukamy rozwiązań hybrydowych, mieszanych, które pozwalają uczyć zdalnie, tam, gdzie rozprzestrzenia się koronawirus, ale chcemy w wysokim stopniu utrzymać normalne funkcjonowanie społeczeństwa – mówił. Jak podkreśli, po konsultacjach z ekspertami, podjęto decyzję, aby utrzymać obecny stan funkcjonowania szkół. – Utrzymanie tego stanu w systemie edukacji jest właściwe – ocenił.
– Gdyby nie padło pytanie o szkoły z sali, to nikt by się w tej kwestii słowem nie odezwał. Dopiero zapytany wprost, premier odpowiedział, że była narada i epidemiolodzy powiedzieli, że można nie zamykać szkół – stwierdził w rozmowie z Onetem dr Paweł Grzesiowski. – Bardzo bym chciał poznać tych epidemiologów, którzy podpisali się pod taką decyzją i naukowe podstawy ich decyzji – dodał.
Zdaniem immunologa, skok wykrytych przypadków zakażenia koronawirusem jest "idealnie czasowo skorelowany" z uruchomieniem szkół.
– To, że nie zamyka się szkół, nie oznacza, że nie ma tam zakażeń. Dyrektorzy muszą uzgadniać decyzje z sanepidem, który nie wydaje na to często zgody – zauważył.
Zdaniem dr Grzesiowskiego, pytanie o ilość placówek w trybie zdalnym nie jest miarą ryzyka, powinno się raczej pytać: "czy w szkole są zakażenia, które przenoszą się na dorosłych i seniorów?". – Takie zakażenia są faktem. I tu jest problem – ocenił.
Jak podkreślił, w czerwonej strefie wszystkie szkoły powinny działać w trybie zdalnym przez około 3-4 tygodnie.
Czytaj też:
Co ze szkołami? Jest decyzja rząduCzytaj też:
Kolejny rekord zakażeń. Aż 816 przypadków na samym MazowszuCzytaj też:
Nawet bezobjawowy COVID-19 zostawia ślad. Skutki mogą być dramatyczne