W związku z gwałtownym wzrostem nowych zachorowań na COVID-19, rząd podjął decyzję o zawieszeniu funkcjonowania siłowni i klubów fitness. Przeciwko tej decyzji w miniony weekend protestowali w Warszawie przedstawiciele tej branży. Tymczasem - jak donosi "Rzeczpospolita" - przepisy nie pozwalają na całkowite zamknięcie działalności, a jedynie jej ograniczenie.
Cytowany przez gazetę prawnik nie ma wątpliwości, że decyzja rządzących nie ma podstawy prawnej. – Wprowadzony zakaz jest bezprawny. W rozporządzeniu przekroczono delegację z ustawy o chorobach zakaźnych. Daje ona tylko możliwość czasowego ograniczenia działalności, a nie jej całkowitego zakazu – twierdzi Piotr Pałka. Radca prawny z Kancelarii Prawnej Derc Pałka podkreśla, że takiej podstawy prawnej nie stanowią także przepisy tego rozporządzenia, które ustanawiają zakaz przebywania w określonych miejscach i obiektach. Prawnik wskazuje, że ich adresatem nie są bowiem przedsiębiorcy prowadzący siłownie czy kluby fitness. – Otwarta jest również sprawa odszkodowań od Skarbu Państwa za skutki aktu prawnego, który nie spełnia konstytucyjnej zasady prawa do przyzwoitej legislacji – wskazuje mec. Pałka.
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że niektóre kluby aby przetrwać zdecydowały się na próbę ominięcia zakazu. To jednak niesie za sobą duże ryzyko, bo sanepid może nałożyć na nie karę nawet w wysokości 30 tysięcy złotych.
– W mojej ocenie jest to odpowiedź rynku na zwykłe niechlujstwo legislacyjne, którego konsekwencje ponoszą podmioty objęte zakazami – uważa mec. Pałka.
Czytaj też:
Były reprezentant Polski w siatkówce nie żyje. Miał koronawirusaCzytaj też:
Rozwój epidemii w Polsce. Minister zdrowia: Musimy się liczyć ze scenariuszami najgorszymi