41 622 nowych przypadków?
  • Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

41 622 nowych przypadków?

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Czeka nas najtrudniejszy tydzień – mówi twardo minister zdrowia. Nas. Bo to jest nasza wojna z koronawirusem. Nie rządu, nie opozycji. Nas wszystkich. A dzisiejsze rekordy to w 70 proc. wynik naszych zachowań – wskazywał już przed tygodniem dorzeczy.pl prof. Gut. W 20 proc. – wirusa (który staje się bardziej zaraźliwy). A w 10 proc – władzy (państwowej i samorządowej). A więc w 80 proc. to sprzężenie zwrotne zdecyduje, czy służba zdrowia da radę zająć się chorymi.

I z tymi faktami musimy się zderzyć. 41 622 nowych przypadków. W ciągu doby. Tego żaden, nawet najbogatszy, system nie wytrzyma. To nie katastroficzna prognoza. To rzeczywistość z ostatniej doby. We Francji. 37 milionów obywateli objętych zostaje godziną policyjną. Taką jaką znamy ze stanu wojennego.

Memento: jesteśmy śmiertelni

Wszyscy mamy dysonans poznawczy. Ludzkość, która na każdym kroku naszego życia tak afirmuje swoją wszech-potężność nie chce się przyznać, że jest bezradna wobec czegoś, czego nawet nie widać. Że zostają nam jedynie średniowieczne metody, które są tylko dostosowane do techniki. Takie jak aplikacja – Stop COVID-19 (by działała powinien mieć ją każdy Polak. Dla własnego dobra. I najbliższych. Wszakże warto wiedzieć, że można się było zarazić. A ma ją tylko półtora miliona Polaków).

Prof. Andrzej Horban, dziś doradca premiera Mateusza Morawieckiego, niegdyś premier Ewy Kopacz (więc nie pisowiec), mówił o tym podczas konferencji premiera wprost: „zapobiec transmisji nie możemy, bo wirus ewoluuje, robi to w sposób naturalny, taka jest przyroda. Teraz mamy do czynienia z odmianą wirusa, która łatwiej zakaża, w związku z tym jest większy przyrost liczby osób zakażonych”.

A Adam Niedzielski nie pozostawił złudzeń, że dla służby zdrowia „scenariusz 20 tys. zakażeń jest więcej niż czarny”. Więcej niż czarny. I nic nie można z tym zrobić. „Ambitny plan, przedstawiony przez pana premiera jako cel do realizacji, to dysponowanie ponad 30 tysiącami łóżek pod koniec listopada. Infrastruktury nie da się rozbudowywać w nieskończoność, przede wszystkim chodzi o kadrę” – to rzeczywistość jaka jest. Obiektywna.

Do tego nie można się przygotować w parę miesięcy, gdy przez dekady absolwenci medycyny z polskim dyplomem wyjeżdżali za lepszym życiem na zachód. Podwojenie limitów przyjęć na początku rządów PiS nie może dać jeszcze efektów. Dlaczego? Po prostu studia medyczne trwają dłużej. A i to nie ta skala.

A przecież to tylko jeden z elementów układanki polskiej medycyny. Rządy Jarosława Kaczyńskiego nie są wstanie odkręcić wszystkich patologii medycyny III RP, choć wydaje nań wyraźnie więcej niż poprzednia ekipa. Choć, napiszmy wprost, bo doświadczenie mamy wszyscy – wydaje wciąż za mało. Ale nigdzie na świecie nie jest dość i dla wszystkich. Zauważmy też, że PiS władzę objął po tych, co ją zdobyli w demokratycznych wyborach w 2007 roku. Już po szczerym wyznaniu ówczesnej posłanki PO, że „jeszcze trochę, wygramy wybory, to dopiero będziemy kręcić lody”. Na służbie zdrowia. Ale to nie tylko tamtej władzy dotyczyło.

Szok przyszłości

Premier Mateusz Morawiecki mówił bez ogródek: „wprowadzone obostrzenia będą miały swój skutek za 10-14 dni. (...) W przypadku, gdyby one nie działały będziemy musieli dalej dokonywać zamknięcia poszczególnych dziedzin życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego”.

Ostatni miesiąc to przejście z tysiąca do 14 tysięcy przypadków dziennie. Tego też nie możemy łatwo przyjąć: to koronawirus wyznacza tempo, które jest zawrotne. Tego nie sposób wytrzymać. Zalewani jesteśmy też informacjami, które teraz ewidentnie dotyczą naszego życia i mamy dość.

Jeśli telepraca – jak trafnie pokazuje znany mem – przypomina seans spirytystyczny, to media – tradycyjne jak i społecznościowe – pełne są emocji, sporów o ilość koronawirusów na główce od szpilki.

Jasne, że fajnie jako Polacy nie przyjmujemy wszystkiego na wiarę, że dyskusja jest żywa, że szukamy dziury w całym. Choć zarazem jest fake newsów (500+). I to nie licząc tych, które mają obśmiać zarządzenia, pokazać ich „księżycowość” rodem z PRL. Koronny przykład to „w samochodzie będziesz musiał mieć maseczkę”, gdzie dopiero na koniec artykułu znajdujemy informacje, że dotyczy podróży… taksówką itp.

A to zmienia postać rzeczy, ale trzeba doczytać. A emocje pojawiają się wcześniej. I to właśnie je zapamiętujemy. Zwłaszcza, że nie sposób dwa razy zrobić pierwszego wrażenia. Dlatego efekt ten sam czy to akcja wroga, zamierzona czy tylko zwyczajowa walki o „kliki” – jesteśmy zaskoczeni sytuacją, zmęczeni nawałem informacji. Mamy dość tej pandemii. I nie wierzymy w nic.

Jakby władza brała rozwiązania z księżyca, jakby nie czekały ją weryfikacja wyborcza, jakby była wszechmogąca, oparta na sowieckich czołgach. Bzdura. Tak już nie jest, a to jakoś jest w naszej podświadomości. Teraz to organizacja nas wszystkich, państwo, to jedyne co mamy. Każdy z nas. Mamy nasze rodziny i Polskę. Z takim rządem jaki wybraliśmy. To nie czas ją osłabiać.

Jeśli myślimy, że wrogowie Polski odłożyli na czas COVID swoje działania, a nie je wzmocnili, to jesteśmy w „mylnym błędzie”. „Serdecznie pozdrawiam ruch antyszczepionkowy. Tak właśnie wygląda świat bez szczepionki” – profesor Horban mówi z gorzką satysfakcją.

Co ciekawe – prof. Andrzej Horban polemizował z premierem: „używa się terminu restrykcje, ale to nie są restrykcje. Są to środki zapobiegawcze, środki ochronne, ratujące życie ludzie, zapobiegające epidemii”. Tę optykę przyjął podczas tej samej konferencji Morawiecki. I tę optykę warto byśmy i my przyjęli. Zwłaszcza wobec najsłabszych. Zamknąć się całkiem nie możemy, bo nie będzie co z naszego życia zbierać.

Solidarność ma nr: 22 505 11 11

Ale musimy chronić najsłabszych. A więc – najstarszych. Skala starzejącego się społeczeństwa jest ogromna. Rząd może uruchamiać wojsko, i specjalne infolinie (22 505 11 11), ale to nie zastąpi serca i naszej, zwykłej, ludzkiej, solidarności. Polacy takie rzeczy potrafią, gdy jest źle. A jest.

Zwłaszcza, że rację miał premier, mówiąc, że „musimy się nauczyć żyć z tą pandemia. Być może przez rok”.

Czytaj też:
Prawie 3,6 tys. mandatów za niezakrywanie nosa i ust

Czytaj też:
Duda podziękował Trzaskowskiemu: W tej sytuacji to jedyna droga

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także