W Stanach Zjednoczonych cały czas trwa liczenie głosów w wyborach prezydenckich. Według amerykańskich mediów szala zwycięstwa przechyla się na stronę Joe Bidena.
W oświadczeniu wygłoszonym w Białym Domu Trump zasugerował, że podczas głosowania doszło do rażących nieprawidłowości. Według prezydenta USA jego zwycięstwo mogło zostać "skradzione". – Jeśli zliczyć legalnie oddane głosy, to łatwo wygrywam. Jeśli wliczać nielegalne, to mogą próbować ukraść nam te wybory – powiedział Trump, nie przedstawiając jednak żadnych dowodów na fałszerstwa wyborcze.
Zarzuty stawiane przez Trumpa nie spodobały się w MSNBC i CNBC, które zdecydowały się przerwać transmisję krótko po rozpoczęciu wystąpienia prezydenta. Dziennikarz MSNBC poinformował widzów, że słowa Trumpa są niezgodne z prawdą. – Nie ma żadnych nielegalnych głosów, o których wiemy. Nie ma też zwycięstwa Trumpa – tłumaczył decyzję o zdjęciu z anteny prezydenta USA prowadzący program Shepard Smith.
Jego postawa wzbudziła zachwyt wśród liberalnych polskich dziennikarzy. Bartosz Węglarczyk ocenił nawet, że jest to "wielka chwila dziennikarstwa". "Shepard Smith ucina przemówienie Trumpa i mówi, dlaczego to zrobił. Wielka chwila dziennikarstwa" – napisał na Twitterze.
"Jest to nauka dziennikarstwa" – skomentował Krzysztof Berenda z RMF FM.
"W USA gdy prezydent kłamie, media odmawiają przekazywania tego na antenie. Wiedzą dlaczego prezydent mówi to ci mówi i czym to się może skończyć" – czytamy u Jacka Czarneckiego z Radia ZET.
twittertwittertwittertwitterCzytaj też:
Dwie duże stacje przerwały wystąpienie Trumpa. Prezydenta USA cenzuruje też Twitter